Wyjazd na Ukrainę -Wołyń i Podole- listopad 2019r. wspólnie z Towarzystwem Miłośników Kultury Kresowej z Wrocławia.
Teresa Bielicz z domu Chodorowska
Była to moja kolejna, piąta już podróż na Ukrainę, w tym między innymi ze względu na rodzinne korzenie, na bliski mojemu sercu Wołyń.
Tam żyli i pracowali moi dziadkowie tzn. rodzice moich rodziców i tam rodziły się ich dzieci.
Mój tata urodził się w 1917r. w Moczulance, gmina Ludwipol, powiat Kostopol, a moja mama urodziła się w 1924r. w miejscowości Mokre, gmina Ludwipol, powiat Kostopol.
PONIŻEJ DALSZA CZEŚĆ ARTYKUŁU
Była to moja kolejna, piąta już podróż na Ukrainę, w tym między innymi ze względu na rodzinne korzenie, na bliski mojemu sercu Wołyń.
Tam żyli i pracowali moi dziadkowie tzn. rodzice moich rodziców i tam rodziły się ich dzieci.
Mój tata urodził się w 1917r. w Moczulance, gmina Ludwipol, powiat Kostopol, a moja mama urodziła się w 1924r. w miejscowości Mokre, gmina Ludwipol, powiat Kostopol.
ZAPRASZAMY DO GALERI ZDJĘĆ <- NACIŚNIJ TEN LINK
PONIŻEJ DALSZA CZEŚĆ ARTYKUŁU
Były to miejscowości leżące w bardzo bliskiej odległości od siebie.
Dzieci z Mokrego uczyły się w szkole w Moczulance.
Każdy wyjazd jest dla mnie okazją do odwiedzenia miejsc, gdzie żyli przodkowie moi, jak również przodkowie mojego męża, którzy mieszkali w miejscowości Lewacze, również gmina Ludwipol i powiat Kostopol.
Tym razem w podróż wybraliśmy się po raz pierwszy wspólnie z moim mężem.
Jak by nie patrzeć oboje jesteśmy potomkami Wołyniaków.
W drogę wyruszyliśmy wcześnie rano w dniu 8 listopada, a w godzinach południowych po bardzo sprawnej odprawie przekroczyliśmy granicę w Korczowej i pojechaliśmy w stronę Lwowa i jadąc dalej około 20 km przed Równem zatrzymaliśmy się w hotelu na nocleg.
Następnego dnia po śniadaniu wyruszyliśmy w dalszą drogę, ponieważ naszym zadaniem było również uprzątnięcie miejsca, gdzie znajduje się zbiorowa mogiła pomordowanych Polaków a także uprzątnięcie cmentarzy na których pochowani są Polacy, którzy żyli tam do czasu ich wywiezienia z tych terenów.
Pojechaliśmy przez Równe, Kostopol, Berezne, Ludwipol do miejsca, gdzie do maja 1943 roku znajdowała się wieś Niemila.
Tam na miejscu zbiorowej mogiły parę lat temu Towarzystwo Miłośników Kultury Kresowej z Wrocławia postawiło pomnik z wypisanymi nazwiskami wszystkich wymordowanych tam Polaków.
Wszyscy uczestnicy wyjazdu przy pięknej słonecznej pogodzie i przy pięknie zachodzącym słońcu wspólnie pracowali przy uprzątnięciu tego miejsca i po zakończeniu prac wspólnie odmówiliśmy modlitwę za spoczywających w tym miejscu.
Prezes Towarzystwa Ryszard Marcinkowski przedstawił nam grupę osób, która czekała na nasz przyjazd do Niemili, byli to Ukraińcy, Pani Helena, ze swoim ojcem, bratem, siostrą, kumą i dziećmi siostry około 10 osób i powiedział, że ta rodzina zaprasza nas na mały poczęstunek w niedalekiej odległości, gdzie przy lesie znajduje się polana nad stawem.
Po przejściu około 200 – 300 metrów naszym oczom ukazał się pięknie zastawiony i nakryty stół z wyścielonymi miejscami do siedzenia.
Na stole znajdowały się miejscowe smakołyki, był gorący krupnik, duszone mięso, kanapki różnego rodzaju, swojskie wędliny w tym nasza ulubiona słonina na „cztery palce”, warzywa z ogrodu i borówki z lasu.
Nie zabrakło również czegoś na rozgrzewkę.
Na podkreślenie zasługuje fakt, że te wszystkie produkty łącznie z naczyniami zostały przywiezione przez goszczącą nas rodzinę w to miejsce wozem konnym z miejscowości odległej około 2 lub 3 kilometry od miejsca, gdzie biesiadowaliśmy.
Ponieważ byliśmy ograniczeni czasem zmuszeni byliśmy po krótkim posiłku serdecznie podziękować Pani Helenie i całej rodzinie za gościnę, której się absolutnie nie spodziewaliśmy i przy pięknie zachodzącym słońcu wyruszyliśmy w dalszą drogę poprzez Starą Hutę do Moczulanki.
Na cmentarzu w Moczulance zapaliliśmy znicze i odmówiliśmy modlitwę za zmarłych a ponieważ zrobiło się już ciemno ruszyliśmy w powrotną drogę do miejsca, gdzie mieliśmy nocleg.
Wyjeżdżając z Moczulanki pomachaliśmy wraz z mężem na pożegnanie w stronę, gdzie kiedyś była wieś Mokre i parafia Lewacze.
Może jeszcze tam pojedziemy, ale chcielibyśmy, żeby to było w maju, kiedy jest długi dzień, jest zielono, śpiewają ptaki, wszystko pachnie i kwitnie drapusztan.
Na nocleg dotarliśmy w późnych godzinach wieczornych.
Następnego dnia rano wyruszyliśmy w dalszą drogę kierując się w stronę Lwowa, po drodze odwiedziliśmy Krzemieniec, gdzie jest Góra Bony, Tarnopol, Jazłowiec z klasztorem Sióstr Niepokalanek, Buczacz i po krótkich postojach dojechaliśmy do Bóbrki na nocleg.
Kolejnego dnia 11 listopada wyruszyliśmy do Lwowa, gdzie naszym celem był udział w mszy świętej w katedrze Lwowskiej, a także udział w uroczystościach na cmentarzu Orląt Lwowskich.
W czasie mszy świętej katedra wypełniona była po brzegi.
Mszę celebrował arcybiskup Mieczysław Mokrzycki , uczestniczył konsul Polski ze Lwowa wraz ze wszystkimi pracownikami Konsulatu, kadeci ze szkoły kadetów oraz bardzo wielu Polaków.
Przedstawiciele Towarzystwa Miłośników Kultury Kresowej z Wrocławia uczestniczyli we mszy ze swoim sztandarem i tak jak wiele innych grup ze sztandarami zgrupowani byli w okolicach głównego ołtarza.
Nasz poczet sztandarowy TMKK został zaszczycony zrobieniem wspólnego zdjęcia z arcybiskupem Mieczysławem Mokrzyckim.
Po zakończeniu uroczystej mszy świętej wszyscy uczestnicy udali się na cmentarz Orląt Lwowskich na dalsze uroczystości.
Po wejściu na cmentarz Łyczakowski nasz poczet sztandarowy zaczął rozwijać swój sztandar, aby przejść na miejsce, gdzie spoczywają obrońcy Lwowa i wtedy podeszło do nich dwóch mężczyzn i jeden z nich po ukraińsku powiedział, że możecie rozwinąć sztandar dopiero na waszej kwaterze, tzn. kwaterze Orląt Lwowskich.
Uroczystości na cmentarzu Orląt Lwowskich przebiegały bardzo uroczyście, z udziałem wielu znakomitych gości, pocztów sztandarowych, kadetów ze szkoły kadetów oraz bardzo licznie zgromadzonych osób w tym dużej liczby Polaków.
Wszystkie groby Orląt były wymalowane na biało i przystrojone były wiązankami z białą – czerwona szarfą, paliły się tam znicze.
Po złożeniu przez przybyłe delegacje w centralnym miejscu wieńców odbyła się uroczysta przysięga obecnych na uroczystości kadetów.
Bardzo się cieszę, że miałam możliwość uczestniczenia w tak podniosłej uroczystości na cmentarzu Orląt Lwowskich we Lwowie i na pewno jest to moje niezapomniane i wielkie przeżycie.
Po zakończeniu uroczystości odwiedziliśmy krótko groby na cmentarzu Łyczakowskim, gdzie spoczywa wielu znakomitych Polaków, między innymi Maria Konopnicka.
W drodze powrotnej ze Lwowa zajechaliśmy na cmentarz w Zimnej Wodzie i wykonaliśmy tam prace porządkowe takie jak grabienie liści, usuwanie chwastów i wypalonych zniczy i od razu było widać efekt zrobionych porządków.
Taki prace trzeba wykonywać systematycznie co roku, ponieważ Polskie cmentarze zarastają krzewami i zielem a przewrócone niejednokrotnie nagrobki wymagają ponownego ustawienia i wzmocnienia.
Chwała tym wszystkim, którzy dbają o to, aby pamięć o Polakach na Wołyniu i na Południowo-Wschodnich Kresach a także innych miejscach zamieszkałych wcześniej przez Polaków nie zaginęła.
Ponieważ zaczęło się robić coraz ciemniej po zakończeniu prac i modlitwie ruszyliśmy do Bóbrki na nocleg.
Następnego dnia po śniadaniu ruszyliśmy w drogę powrotną do Polski.
Po drodze odwiedziliśmy jeszcze cmentarz w Starym Siole, gdzie też co roku przy pracach porządkowych pracują Polacy i po zapaleniu zniczy i po krótkiej modlitwie pojechaliśmy dalej.
W godzinach południowych dojechaliśmy na granicę w Korczowej i po sprawnej odprawie wjechaliśmy na ojczystą ziemię.
Do domu dotarliśmy w późnych godzinach wieczornych.
Bardzo dziękujemy organizatorom za interesujący program wyjazdu, za sprawny jego przebieg, współuczestnikom dziękujemy za miłe towarzystwo i interesujące rodzinne wspomnienia i relacje, a naszym przewoźnikom za bezpieczną jazdę.
Z pozdrowieniami Teresa Bielicz z domu Chodorowska
Dzieci z Mokrego uczyły się w szkole w Moczulance.
Każdy wyjazd jest dla mnie okazją do odwiedzenia miejsc, gdzie żyli przodkowie moi, jak również przodkowie mojego męża, którzy mieszkali w miejscowości Lewacze, również gmina Ludwipol i powiat Kostopol.
Tym razem w podróż wybraliśmy się po raz pierwszy wspólnie z moim mężem.
Jak by nie patrzeć oboje jesteśmy potomkami Wołyniaków.
W drogę wyruszyliśmy wcześnie rano w dniu 8 listopada, a w godzinach południowych po bardzo sprawnej odprawie przekroczyliśmy granicę w Korczowej i pojechaliśmy w stronę Lwowa i jadąc dalej około 20 km przed Równem zatrzymaliśmy się w hotelu na nocleg.
Następnego dnia po śniadaniu wyruszyliśmy w dalszą drogę, ponieważ naszym zadaniem było również uprzątnięcie miejsca, gdzie znajduje się zbiorowa mogiła pomordowanych Polaków a także uprzątnięcie cmentarzy na których pochowani są Polacy, którzy żyli tam do czasu ich wywiezienia z tych terenów.
Pojechaliśmy przez Równe, Kostopol, Berezne, Ludwipol do miejsca, gdzie do maja 1943 roku znajdowała się wieś Niemila.
Tam na miejscu zbiorowej mogiły parę lat temu Towarzystwo Miłośników Kultury Kresowej z Wrocławia postawiło pomnik z wypisanymi nazwiskami wszystkich wymordowanych tam Polaków.
Wszyscy uczestnicy wyjazdu przy pięknej słonecznej pogodzie i przy pięknie zachodzącym słońcu wspólnie pracowali przy uprzątnięciu tego miejsca i po zakończeniu prac wspólnie odmówiliśmy modlitwę za spoczywających w tym miejscu.
Prezes Towarzystwa Ryszard Marcinkowski przedstawił nam grupę osób, która czekała na nasz przyjazd do Niemili, byli to Ukraińcy, Pani Helena, ze swoim ojcem, bratem, siostrą, kumą i dziećmi siostry około 10 osób i powiedział, że ta rodzina zaprasza nas na mały poczęstunek w niedalekiej odległości, gdzie przy lesie znajduje się polana nad stawem.
Po przejściu około 200 – 300 metrów naszym oczom ukazał się pięknie zastawiony i nakryty stół z wyścielonymi miejscami do siedzenia.
Na stole znajdowały się miejscowe smakołyki, był gorący krupnik, duszone mięso, kanapki różnego rodzaju, swojskie wędliny w tym nasza ulubiona słonina na „cztery palce”, warzywa z ogrodu i borówki z lasu.
Nie zabrakło również czegoś na rozgrzewkę.
Na podkreślenie zasługuje fakt, że te wszystkie produkty łącznie z naczyniami zostały przywiezione przez goszczącą nas rodzinę w to miejsce wozem konnym z miejscowości odległej około 2 lub 3 kilometry od miejsca, gdzie biesiadowaliśmy.
Ponieważ byliśmy ograniczeni czasem zmuszeni byliśmy po krótkim posiłku serdecznie podziękować Pani Helenie i całej rodzinie za gościnę, której się absolutnie nie spodziewaliśmy i przy pięknie zachodzącym słońcu wyruszyliśmy w dalszą drogę poprzez Starą Hutę do Moczulanki.
Na cmentarzu w Moczulance zapaliliśmy znicze i odmówiliśmy modlitwę za zmarłych a ponieważ zrobiło się już ciemno ruszyliśmy w powrotną drogę do miejsca, gdzie mieliśmy nocleg.
Wyjeżdżając z Moczulanki pomachaliśmy wraz z mężem na pożegnanie w stronę, gdzie kiedyś była wieś Mokre i parafia Lewacze.
Może jeszcze tam pojedziemy, ale chcielibyśmy, żeby to było w maju, kiedy jest długi dzień, jest zielono, śpiewają ptaki, wszystko pachnie i kwitnie drapusztan.
Na nocleg dotarliśmy w późnych godzinach wieczornych.
Następnego dnia rano wyruszyliśmy w dalszą drogę kierując się w stronę Lwowa, po drodze odwiedziliśmy Krzemieniec, gdzie jest Góra Bony, Tarnopol, Jazłowiec z klasztorem Sióstr Niepokalanek, Buczacz i po krótkich postojach dojechaliśmy do Bóbrki na nocleg.
Kolejnego dnia 11 listopada wyruszyliśmy do Lwowa, gdzie naszym celem był udział w mszy świętej w katedrze Lwowskiej, a także udział w uroczystościach na cmentarzu Orląt Lwowskich.
W czasie mszy świętej katedra wypełniona była po brzegi.
Mszę celebrował arcybiskup Mieczysław Mokrzycki , uczestniczył konsul Polski ze Lwowa wraz ze wszystkimi pracownikami Konsulatu, kadeci ze szkoły kadetów oraz bardzo wielu Polaków.
Przedstawiciele Towarzystwa Miłośników Kultury Kresowej z Wrocławia uczestniczyli we mszy ze swoim sztandarem i tak jak wiele innych grup ze sztandarami zgrupowani byli w okolicach głównego ołtarza.
Nasz poczet sztandarowy TMKK został zaszczycony zrobieniem wspólnego zdjęcia z arcybiskupem Mieczysławem Mokrzyckim.
Po zakończeniu uroczystej mszy świętej wszyscy uczestnicy udali się na cmentarz Orląt Lwowskich na dalsze uroczystości.
Po wejściu na cmentarz Łyczakowski nasz poczet sztandarowy zaczął rozwijać swój sztandar, aby przejść na miejsce, gdzie spoczywają obrońcy Lwowa i wtedy podeszło do nich dwóch mężczyzn i jeden z nich po ukraińsku powiedział, że możecie rozwinąć sztandar dopiero na waszej kwaterze, tzn. kwaterze Orląt Lwowskich.
Uroczystości na cmentarzu Orląt Lwowskich przebiegały bardzo uroczyście, z udziałem wielu znakomitych gości, pocztów sztandarowych, kadetów ze szkoły kadetów oraz bardzo licznie zgromadzonych osób w tym dużej liczby Polaków.
Wszystkie groby Orląt były wymalowane na biało i przystrojone były wiązankami z białą – czerwona szarfą, paliły się tam znicze.
Po złożeniu przez przybyłe delegacje w centralnym miejscu wieńców odbyła się uroczysta przysięga obecnych na uroczystości kadetów.
Bardzo się cieszę, że miałam możliwość uczestniczenia w tak podniosłej uroczystości na cmentarzu Orląt Lwowskich we Lwowie i na pewno jest to moje niezapomniane i wielkie przeżycie.
Po zakończeniu uroczystości odwiedziliśmy krótko groby na cmentarzu Łyczakowskim, gdzie spoczywa wielu znakomitych Polaków, między innymi Maria Konopnicka.
W drodze powrotnej ze Lwowa zajechaliśmy na cmentarz w Zimnej Wodzie i wykonaliśmy tam prace porządkowe takie jak grabienie liści, usuwanie chwastów i wypalonych zniczy i od razu było widać efekt zrobionych porządków.
Taki prace trzeba wykonywać systematycznie co roku, ponieważ Polskie cmentarze zarastają krzewami i zielem a przewrócone niejednokrotnie nagrobki wymagają ponownego ustawienia i wzmocnienia.
Chwała tym wszystkim, którzy dbają o to, aby pamięć o Polakach na Wołyniu i na Południowo-Wschodnich Kresach a także innych miejscach zamieszkałych wcześniej przez Polaków nie zaginęła.
Ponieważ zaczęło się robić coraz ciemniej po zakończeniu prac i modlitwie ruszyliśmy do Bóbrki na nocleg.
Następnego dnia po śniadaniu ruszyliśmy w drogę powrotną do Polski.
Po drodze odwiedziliśmy jeszcze cmentarz w Starym Siole, gdzie też co roku przy pracach porządkowych pracują Polacy i po zapaleniu zniczy i po krótkiej modlitwie pojechaliśmy dalej.
W godzinach południowych dojechaliśmy na granicę w Korczowej i po sprawnej odprawie wjechaliśmy na ojczystą ziemię.
Do domu dotarliśmy w późnych godzinach wieczornych.
Bardzo dziękujemy organizatorom za interesujący program wyjazdu, za sprawny jego przebieg, współuczestnikom dziękujemy za miłe towarzystwo i interesujące rodzinne wspomnienia i relacje, a naszym przewoźnikom za bezpieczną jazdę.
Z pozdrowieniami Teresa Bielicz z domu Chodorowska
Artykuł przeczytano 1051 razy