TREMBOWELSKA IKONA MATKI BOŻEJ
Anna Małgorzata Budzińska
Pisałam już o samej Trembowli więc nie sposób pominąć słynną ikonę trembowelską.
Trembowelska Cudotwórcza Ikona Matki Bożej to jedna z najbardziej znanych i czczonych ukraińskich ikon maryjnych. Jest datowana na XVII wiek. Ta ikona broniła dostępu wrogów do miasta.
Pisałam już o samej Trembowli więc nie sposób pominąć słynną ikonę trembowelską.
Trembowelska Cudotwórcza Ikona Matki Bożej to jedna z najbardziej znanych i czczonych ukraińskich ikon maryjnych. Jest datowana na XVII wiek. Ta ikona broniła dostępu wrogów do miasta.
Cudowna ikona pochodzi z miejscowości Podgórzany (Pidgora)- to zaledwie 2 km od centrum Trembowli, u ujścia Gniezny do Seretu. Na wąskim cyplu w widłach rzek wznoszą się ruiny obronnego monasteru pw. Przemienienia Pańskiego. Z tutejszej cerkwi pochodzi otoczona kultem ikona Matki Bożej Trembowelskiej, którą potem przeniesiono do lwowskiego Soboru św. Jura, gdzie znajduje się do dziś. Monaster pierwotnie był prawosławny.
Umocnienia klasztoru spełniały funkcję wysuniętej placówki zamku w Trembowli. W XVII wieku monaster przejęli uniccy bazylianie.
Klasztor zlikwidowały władze austriackie w 1789 roku i od tego czasu monaster przestał być zamieszkały, popadając w malowniczą ruinę.
Po II wojnie światowej teren zajęło wojsko, w ruinach znajdowała się m.in. stacja radarowa. Dopiero w 1992 roku odbudowano klasztorną cerkiew.
Ikona zasłynęła z wielu cudów. To właśnie temu wizerunkowi, według legendy zawdzięczała twierdza ocalenie w 1675 roku, gdyż mieszkańcy gorliwie się przed nią modlili.
Potem z uwagi na niebezpieczeństwo kolejnych tureckich najazdów ikonę przeniesiono do Lwowa. Od tego czasu znajduje się na wzgórzu świętego Jura.
W ciągu kilku wieków Trembowelska Cudotwórcza Ikona Matki Bożej była źródłem ochrony i licznych uzdrowień. Widziano również łzy, które kilkakrotnie pojawiały się w oczach Bogurodzicy.
A teraz moja wersja ikony przedstawiającej Matkę Bożą Trembowelską. Trembowla to miasto rejonowe w obwodzie tarnopolskim na Wołyniu.
Tworząc ikonę nie trzymam się ściśle odwiecznego kanonu pisania ikon. Nie ślęczę nad tym wizerunkiem jak stary mnich -w poście i modląc się ustalonymi słowami pacierzy ikonopisa. Nie czynię tak, za to kontempluję moją ikonę w inny sposób.
Malując myślę o ludziach, którzy są lub byli związani z ikoną, myślę o miejscach, okolicznościach i o różnych losach. Zbieram informacje, materiały, relacje. Szukam powiazań, symboliki, historii ale też współczesności.
Wydaje mi się, że takie moje rozważania są bliższe Bogu i ważniejsze niż post i suche modlitwy. Takie jest moje zdanie i taka jest moja modlitwa przy pisaniu ikon.
Inspiracją do tworzenia tej ikony była młoda kobieta-Joanna, wrocławianka, której rodzina pochodzi z Trembowli. Właśnie ona zasugerowała mi, żebym znaną ikonę z Trembowli trochę zmieniła. Tak też się stało. Wymyśliłam nową wersję, mając w pamięci naszych przodków. Matka Boża trzyma i tuli do siebie Ducha Świętego. No, a tło przypomina o losach wielu Kresowian, nie tylko babci Joanny.
Porównajmy moją ikonę z tym wcześniejszym, cudownym wizerunkiem. Na tamtej ikonie są bogate korony, złote tło i przepych. Moja ikona jest skromniejsza, podobnie jak skromna i uboga była Matka Boża. Za to symbolika u mnie jest bogatsza.
Spójrzmy na tło mojej ikony- są tam ruiny zamku, miasto skąpane w zieleni- to przedwojenna kresowa historia, to Trembowla i dzieje jej mieszkańców.
Popatrzmy dalej na tło mojej ikony. Zieleń Trembowli i nagle… iglica. Nie! – w Trembowli nie było takiego obiektu. To jest Iglica i Hala Ludowa z Wrocławia. Tak. To do Wrocławia i na Dolny Śląsk zawiodły kresowe losy wielu naszych rodaków.
Dalej tło jest jednolite- to dzień dzisiejszy i przyszłość potomków Kresowian. Jednolite, bo niewiadome jeszcze, ale zielone- bo to kolor nadziei, czyli nasze losy będą pomyślne i szczęśliwe, choć na niebie jest trochę chmur- jak to w życiu.
Pozostała jeszcze sprawa gołąbka. To symboliczne ujęcie Ducha Świętego, bo przecież On nie ma żadnej postaci. Jednak w tym kryje się dla mnie jeszcze jedna symbolika- Matka Boska tuli tego gołąbka, tak jakby chciała przytulić wszystkich Kresowiaków i ich rodziny, jakby chciała Go poprosić o pomyślność dla nich po tych trudnych losach i tułaczce.
Taka jest moja własna interpretacja symboliki tej ikony, jednak każdy może znaleźć inną, każdy inaczej odczuwa patrząc na obraz.
Poznałam też inną Kresowiankę z Trembowli. To pani Irena Zarzycka Sochowa. Napisała mi:
„-Ja urodziłam się w Trembowli w 1937 roku - a wysiedlili moją rodzinę w 1945 - miałam tylko 8 i pół roku ale pamiętam wszystko i chociaż na Dolnym Śląsku mieszkam już prawie 74 lata - jak mnie ktoś pyta skąd jestem to zawsze mówię: -z Trembowli "
Tak. Pamiętamy o miejscach lat dziecinnych i to jest piękne!
Wysłałam pani Irenie zdjęcie mojej ikony Trembowelskiej i ku mojej radości jej opis i odczucia odnośnie symboliki były podobne do moich. Z małą różnicą. Ja malując twarz chciałam wyrazić lekki uśmiech, taki nostalgiczny, który mówi:
- Cieszę się, że jesteście, że myślicie o Kresach, ale moje serce zalewa żal za tym co minęło i żal za tymi, którzy zginęli. Kocham was kresowi tułacze. Pamiętajcie o Trembowli i okolicach. Natomiast pani Irena widzi bezgraniczną rozpacz i łzy w oczach Matki Bożej. Płacze Ona nad historią Kresów, opłakuje tych co odeszli i z żalem uśmiecha się do tych, którzy musieli przejść piekło wysiedleni i tułaczki.
Podobne odczucia, ale jednak inne. Tak, Matka Boża do każdego przemawia inaczej i to jest piękne!
Gdy rozmawiałam z panią Ireną to powiedziała mi jeszcze:
„- Mieszkam tu już tak długo…Patrzę przez okno na moje ukochane Góry Sowie, teraz z ośnieżonymi szczytami, a w sercu ciągle mam Trembowlę”.
Usłyszałam też wzruszającą historię o I Komunii św. Pani Ireny w Trembowli:
„Wokół naszego kościoła były zadaszenia. Gdy przychodzili ludzie do kościoła z sąsiednich wiosek to szli boso, żeby oszczędzić buty. Wkładali je dopiero przed kościołem- właśnie pod osłoną tych zadaszeń. 3 czerwca 1945 roku- w dniu naszej I Komunii Świętej te miejsca były miejscem niezapomnianej uczty. Nasz ksiądz-Wacław Szetelnicki poustawiał tam drewniane stoły, a na nich po Komunii każde dziecko miało poczęstunek. Były to przepyszne drożdżowe bułeczki z kruszonką i po kubku kakao! To był cudowny smak, który pamiętam przez całe moje długie życie. Żadna potrawa nie pozostawiła takich wspomnień, nie była takim przysmakiem jak to kakao, które nie wiem jakim cudem ksiądz dla nas zdobył.”
Ten ksiądz po wojnie znalazł się we Wrocławiu i był proboszczem parafii św. Bonifacego. Ponadto był wspaniałym historykiem, który pisał o Kresach i o Dolnym Śląsku. Nie zapomniał też o Trembowli –napisał książkę „ Trembowla, kresowy bastion wiary i polskości”.
Ta historia o poczęstunku to drobna iskierka pamięci, ale jakże piękna! Te zachowane przez nas wspomnienia, te ikony, te krajobrazy jakie jawią się w pamięci Kresowian to właśnie iskierki ognia pamięci- niby małe, ale składają się na wspaniały ogień, który tli się w naszych sercach. Nie pozwólmy zgasnąć wspomnieniom.
Umocnienia klasztoru spełniały funkcję wysuniętej placówki zamku w Trembowli. W XVII wieku monaster przejęli uniccy bazylianie.
Klasztor zlikwidowały władze austriackie w 1789 roku i od tego czasu monaster przestał być zamieszkały, popadając w malowniczą ruinę.
Po II wojnie światowej teren zajęło wojsko, w ruinach znajdowała się m.in. stacja radarowa. Dopiero w 1992 roku odbudowano klasztorną cerkiew.
Ikona zasłynęła z wielu cudów. To właśnie temu wizerunkowi, według legendy zawdzięczała twierdza ocalenie w 1675 roku, gdyż mieszkańcy gorliwie się przed nią modlili.
Potem z uwagi na niebezpieczeństwo kolejnych tureckich najazdów ikonę przeniesiono do Lwowa. Od tego czasu znajduje się na wzgórzu świętego Jura.
W ciągu kilku wieków Trembowelska Cudotwórcza Ikona Matki Bożej była źródłem ochrony i licznych uzdrowień. Widziano również łzy, które kilkakrotnie pojawiały się w oczach Bogurodzicy.
A teraz moja wersja ikony przedstawiającej Matkę Bożą Trembowelską. Trembowla to miasto rejonowe w obwodzie tarnopolskim na Wołyniu.
Tworząc ikonę nie trzymam się ściśle odwiecznego kanonu pisania ikon. Nie ślęczę nad tym wizerunkiem jak stary mnich -w poście i modląc się ustalonymi słowami pacierzy ikonopisa. Nie czynię tak, za to kontempluję moją ikonę w inny sposób.
Malując myślę o ludziach, którzy są lub byli związani z ikoną, myślę o miejscach, okolicznościach i o różnych losach. Zbieram informacje, materiały, relacje. Szukam powiazań, symboliki, historii ale też współczesności.
Wydaje mi się, że takie moje rozważania są bliższe Bogu i ważniejsze niż post i suche modlitwy. Takie jest moje zdanie i taka jest moja modlitwa przy pisaniu ikon.
Inspiracją do tworzenia tej ikony była młoda kobieta-Joanna, wrocławianka, której rodzina pochodzi z Trembowli. Właśnie ona zasugerowała mi, żebym znaną ikonę z Trembowli trochę zmieniła. Tak też się stało. Wymyśliłam nową wersję, mając w pamięci naszych przodków. Matka Boża trzyma i tuli do siebie Ducha Świętego. No, a tło przypomina o losach wielu Kresowian, nie tylko babci Joanny.
Porównajmy moją ikonę z tym wcześniejszym, cudownym wizerunkiem. Na tamtej ikonie są bogate korony, złote tło i przepych. Moja ikona jest skromniejsza, podobnie jak skromna i uboga była Matka Boża. Za to symbolika u mnie jest bogatsza.
Spójrzmy na tło mojej ikony- są tam ruiny zamku, miasto skąpane w zieleni- to przedwojenna kresowa historia, to Trembowla i dzieje jej mieszkańców.
Popatrzmy dalej na tło mojej ikony. Zieleń Trembowli i nagle… iglica. Nie! – w Trembowli nie było takiego obiektu. To jest Iglica i Hala Ludowa z Wrocławia. Tak. To do Wrocławia i na Dolny Śląsk zawiodły kresowe losy wielu naszych rodaków.
Dalej tło jest jednolite- to dzień dzisiejszy i przyszłość potomków Kresowian. Jednolite, bo niewiadome jeszcze, ale zielone- bo to kolor nadziei, czyli nasze losy będą pomyślne i szczęśliwe, choć na niebie jest trochę chmur- jak to w życiu.
Pozostała jeszcze sprawa gołąbka. To symboliczne ujęcie Ducha Świętego, bo przecież On nie ma żadnej postaci. Jednak w tym kryje się dla mnie jeszcze jedna symbolika- Matka Boska tuli tego gołąbka, tak jakby chciała przytulić wszystkich Kresowiaków i ich rodziny, jakby chciała Go poprosić o pomyślność dla nich po tych trudnych losach i tułaczce.
Taka jest moja własna interpretacja symboliki tej ikony, jednak każdy może znaleźć inną, każdy inaczej odczuwa patrząc na obraz.
Poznałam też inną Kresowiankę z Trembowli. To pani Irena Zarzycka Sochowa. Napisała mi:
„-Ja urodziłam się w Trembowli w 1937 roku - a wysiedlili moją rodzinę w 1945 - miałam tylko 8 i pół roku ale pamiętam wszystko i chociaż na Dolnym Śląsku mieszkam już prawie 74 lata - jak mnie ktoś pyta skąd jestem to zawsze mówię: -z Trembowli "
Tak. Pamiętamy o miejscach lat dziecinnych i to jest piękne!
Wysłałam pani Irenie zdjęcie mojej ikony Trembowelskiej i ku mojej radości jej opis i odczucia odnośnie symboliki były podobne do moich. Z małą różnicą. Ja malując twarz chciałam wyrazić lekki uśmiech, taki nostalgiczny, który mówi:
- Cieszę się, że jesteście, że myślicie o Kresach, ale moje serce zalewa żal za tym co minęło i żal za tymi, którzy zginęli. Kocham was kresowi tułacze. Pamiętajcie o Trembowli i okolicach. Natomiast pani Irena widzi bezgraniczną rozpacz i łzy w oczach Matki Bożej. Płacze Ona nad historią Kresów, opłakuje tych co odeszli i z żalem uśmiecha się do tych, którzy musieli przejść piekło wysiedleni i tułaczki.
Podobne odczucia, ale jednak inne. Tak, Matka Boża do każdego przemawia inaczej i to jest piękne!
Gdy rozmawiałam z panią Ireną to powiedziała mi jeszcze:
„- Mieszkam tu już tak długo…Patrzę przez okno na moje ukochane Góry Sowie, teraz z ośnieżonymi szczytami, a w sercu ciągle mam Trembowlę”.
Usłyszałam też wzruszającą historię o I Komunii św. Pani Ireny w Trembowli:
„Wokół naszego kościoła były zadaszenia. Gdy przychodzili ludzie do kościoła z sąsiednich wiosek to szli boso, żeby oszczędzić buty. Wkładali je dopiero przed kościołem- właśnie pod osłoną tych zadaszeń. 3 czerwca 1945 roku- w dniu naszej I Komunii Świętej te miejsca były miejscem niezapomnianej uczty. Nasz ksiądz-Wacław Szetelnicki poustawiał tam drewniane stoły, a na nich po Komunii każde dziecko miało poczęstunek. Były to przepyszne drożdżowe bułeczki z kruszonką i po kubku kakao! To był cudowny smak, który pamiętam przez całe moje długie życie. Żadna potrawa nie pozostawiła takich wspomnień, nie była takim przysmakiem jak to kakao, które nie wiem jakim cudem ksiądz dla nas zdobył.”
Ten ksiądz po wojnie znalazł się we Wrocławiu i był proboszczem parafii św. Bonifacego. Ponadto był wspaniałym historykiem, który pisał o Kresach i o Dolnym Śląsku. Nie zapomniał też o Trembowli –napisał książkę „ Trembowla, kresowy bastion wiary i polskości”.
Ta historia o poczęstunku to drobna iskierka pamięci, ale jakże piękna! Te zachowane przez nas wspomnienia, te ikony, te krajobrazy jakie jawią się w pamięci Kresowian to właśnie iskierki ognia pamięci- niby małe, ale składają się na wspaniały ogień, który tli się w naszych sercach. Nie pozwólmy zgasnąć wspomnieniom.
Artykuł przeczytano 1586 razy