Kresowe drogi
KRESOWE DROGI- LOSY MICHAŁA Z USZKOWIC I JEGO DROGA Z PRZEMYŚLAN PRZEZ NIEMCY, SZCZECIN, KWIDZYN, ŁÓDŹ – DO WROCŁAWIA
Anna Małgorzata Budzińska
Tę historię opowiedział mi Mirosław- najstarszy syn Michała , czyli spadkobierca rodu i tradycji rodziny. Gromadził i weryfikował dokumenty, opowieści i zdjęcia. Michał zmarł już, ale jego historia pozostała.
Michał
Mirosław odwiedził dalszą rodzinę i wysłuchał opowieści o ich wspólnej historii. Oto co mi przekazał:
Moi dziadkowie ze strony taty to Maciej i Katarzyna.
Maciej Mateusz, syn Franciszka i Marii, urodził się 29 września 1884 roku we wsi Uszkowice.
Natomiast jego żona, to babcia Katarzyna, córka Julii i Jana. Urodziła się 5 kwietnia 1892 roku w Przemyślanach.
Dziadek mimo, że nosił na pierwsze imię Maciej to jednak używał tylko drugiego imienia Mateusz. W owych czasach imię Maciej było typowo wiejskim, chłopskim imieniem i dlatego dziadek wolał używać imienia Mateusz. Dzisiaj to nie ma takiego znaczenia.
Nie udało mi się ustalić daty ich ślubu, który najprawdopodobniej odbył się w Przemyślanach, w ich parafii właściwej dla miejsca zamieszkania, bo w Uszkowicach nie było kościoła katolickiego.
Uszkowice to niemała wieś leżąca kilka kilometrów od Przemyślan. Były tam urokliwe krajobrazy skoro malarz Soter Jaxa namalował pejzaż ze strumieniem i na odwrocie podpisał: Uszkowice 1921.
Pejzaż Uszkowice-S. Jaxa
W 1929 roku Uszkowice liczyły 920 mieszkańców. Ich kościół parafialny był w Przemyślanach i tam były przechowywane ich metryki urodzenia.
Mapa okolic Przemyślan z Uszkowicami
Natomiast same Przemyślany jak na tamten okres były stosunkowo dużym miastem powiatowym mimo, że położone były około 40 km od Lwowa, to jednak leżącym już w województwie tarnopolskim.
Oto kilka przedwojennych informacji o mieście Przemyślany:
Przemyślany miasto powiatowe, ludność: 4.206 miesz¬kańców, z tego to połowa Żydów i po około tysiąca Polaków i Ukraińców, leży na linii kolejowej Lwów-Brzeżany, Stacja kolejowa w miejscu, dorożki w cenie 2 zł. Hotele: Kowalczyka, Scheina. Cena pokoju 5 zł.
Restauracje: Kowalczyka. Urzędy państwowe i samorządowe: Starostwo, Sąd powiatowy. Urzędy skarbowe, urząd pocztowe-telegraficzny, Pow. Komenda policji Państw., Inspektorat szkolny, Wydział powiatowy, Zakłady naukowe: Pry¬watne gimnazjum
Instytucje ekonomiczne i finansowe: Polski Bank Zaliczkowy. Organizacje sportowe i spo¬łeczne: Tow. »Sokól«, Hufiec harcerski, Kolo T. S. L, Polska Bursa gimnazjalna, miejscowy oddział Wojewódz¬kiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego.
W Przemyślanach powstała założona przez Juliana Lubienieckiego pierwsza szkoła pszczelarska, stąd pszczoły w herbie tego miasta.
Herb Przemyślan z okresu II RP
Kościół pod wezwaniem świętych apostołów Piotra i Pawła, w którym Michał był chrzczony
Nie udało mi się ustalić, kiedy dziadkowie się pobrali. Do dzisiaj wspomina się w negatywnym tego słowa znaczeniu fakt, że dziadek jako chłopak ze wsi, z Uszkowic, wziął sobie za żonę mieszczkę. Słowo „mieszczka” używane było ironicznie i z kpiną, gdyż Przemyślany nie były jakąś wielką metropolią, a niewielkim miastem.
Natomiast babcia Katarzyna zachowywała się tak jakby była wielką burżujką ze stolicy.
Przemyślany przed wojną
Z przekazów wynika, że dziadek był człowiekiem bardzo pracowitym. Pracował nie tylko zawodowo, ale po powrotach z pracy jeszcze sporo czasu poświęcał na prace domowe, gdyż jego żona Katarzyna, jak głosi fama, nie należała do osób szczególnie pracowitych. Wspomina się również i o tym, że wielokrotnie dziadek wracał po całodziennej pracy do domu, w którym na niego nie czekał nawet obiad, ponieważ jak babcia się tłumaczyła, nie miała czasu na jego przygotowanie, a tymczasem spędzała całe dnie na plotkach z koleżankami.
Dziadek wtedy sam zabierał się za przygotowanie czegoś do zjedzenia sobie, a czasami również i swoim dzieciom. Dziadek był człowiekiem życzliwym dla wszystkich, szczególnie lubił dzieci, a podobno dzieci również za nim przepadały.
Dziadkowie jak już wspominałem mieszkali w Uszkowicach, gdzie urodziły się i wychowywały ich wszystkie dzieci, tj. Maria, Stefania, Michał-mój tata, Kazimierz i Marian. Ich najstarsza córka po wyjściu za mąż również mieszkała jakiś czas w Uszkowicach. ale nic mi nie wiadomo, czy mieszkali razem.
Do dzisiaj nie zachowało się żadne zdjęcie dziadka Macieja Mateusza, a szkoda. Mam natomiast kilka zdjęć babci Katarzyny, jedno z nich zamieszczam.
Katarzyna
Dziadek był z zawodu murarzem. Specyfika tego zawodu wymagała tego, że całe dnie od wczesnej wiosny do późnej jesieni przebywał od świtu do wieczora poza domem. Tylko w okresie zimowym, gdy ustawały wszelkie prace więcej czasu był w domu. Musiał być mistrzem murarskim, gdyż pozostał po nim ślad w postaci zapisu w Księdze Adresowej Polski dla Handlu, Przemysłu Rzemiosł i Rolnictwa z 1929 roku.
Z tej informacji możemy wyciągnąć wniosek, że dziadkowie wraz z dziećmi na pewno jeszcze do roku 1929 mieszkali w Uszkowicach. Ze wspomnień taty wiem, że powodziło im się dobrze. W domu zawsze było coś do zjedzenia i nic im nie brakowało, gdyż dziadek Maciej miał zawsze pracę a co za tym idzie zawsze miał pieniądze.
O Przemyślanach możemy poczytać tutaj: http://www.studiowschod.pl/artykuly/studio-wschod-przystanek-przemyslany/
Z rodzinnych przekazów wiadomo, że dziadek rozpoczął budowę swojego domu w Przemyślanach. Dom, który budował sam był położony na skraju miasta Przemyślany tuż przy lesie. Niezbyt długo cieszyli się z dysponowania tym domem, gdyż wkrótce Niemcy zainteresowali się tym domem i nakazali im opuścić parter, , gdzie urządzili swoje biura. Wszyscy musieli pomieścić się na piętrze. Zajęcie domu przez Niemców miało jednak i dobrą stronę. Obecność Niemców chroniła ich od napaści Ukraińców, którzy bali się Niemców.
Maria jako najstarsze dziecko pierwsza wyszła z mąż za Piotra, mieszkali w Uszkowicach, mieli pięcioro dzieci : Gustawa, Marię, Ignacego, Janinę i Krystynę
Maria zmarła w 1945 roku na zawał serca mając 32. Została pochowana w Przemyślanach. Pozostawione dzieci żyją do dnia dzisiejszego, ale nie mamy z nimi żadnego kontaktu. Mąż Marii Piotr nie wrócił po wojnie do domu. Osierocone dzieci po przyjeździe do Polski dziadkowie oddali do domu dziecka prowadzonego przez siostry zakonne. Ojciec się nimi nie zainteresował. Ożenił się po raz drugi i mieszkał w Gostyniu. Zmarł w 1975 roku.
Druga siostra -Stefania też wyszła za mąż przed wojną. Nie mieli dzieci. Wojna rozdzieliła ją z mężem. Nie wiadomo co się z nim stało. Mówiło się oficjalnie, że zginął na wojnie, natomiast nieoficjalnie wiadomo, że po prostu po wojnie nie wrócił do żony, znalazł sobie inną. Ciocia Stenia pozostała samotna
Nic nie wiem o dzieciństwie mojego taty- Michała. Wiem tylko, że skończył wymagane minimum jakie w tamtym czasie obowiązywało tj. cztery klasy szkoły powszechnej, jak się wtedy mówiło. Wiem, że mój tata został powołany do wojska mając 18 lat.
Nie wiem jednak, w jakiej jednostce i gdzie służył. Jak on sam wspominał był w wojskowej orkiestrze. Grał na flecie pikolo. Gdy wybuchła wojna, jak wspominał, jego oddział kierował się ku granicy z Rumunią. On sam nie oddał ani jednego strzału w kierunku Niemców. Przy granicy rumuńskiej ich oddział został rozformowany. Broń ukryli, i każdy z nich udał się w innym kierunku. Tata wrócił do rodziców, do domu, do Przemyślan.
W 1942 roku Niemcy wywieźli Michała i jego brata Mariana w głąb Rzeszy na roboty. Ich brat Kazimierz nie chciał jednak jechać, i uciekł do lasu, do partyzantów. Wstąpił do Armii Krajowej. Dzięki temu uniknął wywózki a jednocześnie był częstym gościem w domu, gdy Niemców już nie było w swoich biurach. Gdy odwiedzał rodziców to babcia Katarzyna gotowała sporo jedzenia, które wynosił do lasu dla innych. Usytuowanie ich domu bezpośrednio przy lesie sprzyjało tym wizytom. Bardzo często przychodził nie sam lecz z całą grupą. Na terenie gdzie mieszkali dochodziło do wielu potyczek nie tylko z Niemcami ale też i z Ukraińcami, którzy sukcesywnie mordowali całe polskie rodziny. Wiosną, w kwietniu czy też w maju 1944 roku Kazik wraz z grupą towarzyszy wszedł do jakiegoś domu szukając ukrywających się Ukraińców. Nie znaleźli ich jednak. On postanowił sam sprawdzić strych, wszedł po drabinie. Gdy był już na górze dostał postrzał w brzuch. Okazało się, że w sianie byłą ukryta grupa Ukraińców. Zmarł w drodze do szpitala nie doczekawszy się pomocy lekarskiej. Został pochowany na cmentarzu w Przemyślanach przy udziale całej rodziny.
Po wywiezieniu Michała i Mariana do Rzeszy Niemcy rozdzielili braci, ale niezbyt daleko. Byli w sąsiednich wioskach, koło Hamburga. Tata był u siostry gospodarza wujka Mariana. Pracowali jako robotnicy rolni.
Tata pracował i mieszkał we wsi o nazwie Schönningstedt a wujek Marian niedaleko w Wentorf. Poniższa mapa pokazuje zaznaczone kółkiem obie wsie, które były położone na wschód od Hamburga.
Po wkroczeniu w maju 1945 roku wojsk alianckich, które wyzwoliły te tereny, gdzie oni się znajdowali, tata nie od razu wrócił. Jeszcze przez kilka miesięcy tam przebywał. Jak sam kiedyś wspominał w tym czasie nauczył się palić papierosy, gdyż dostawał je w dużych ilościach w ramach tak zwanej pomocy wraz z żywnością od wojsk alianckich. Szkoda mu było je wyrzucać, nie miał też ich komu sprzedać albo oddać. Dlatego zaczął je sam palić. Były to bardzo dobre i znane do dzisiaj papierosy. Ich symbolem był wielbłąd, czyli Camele.
Tata wraz ze swym bratem Marianem i jego żoną Olgą wrócili do Polski dopiero we wrześniu 1945 roku. Wyokrętowali się w Szczecinie. Tam zajęli duże cztero pokojowe opuszczone mieszkanie. Aby tam zamieszkać musieli je najpierw oczyścić, gdyż wcześniej przebywali w nim żołnierze rosyjscy i strasznie go zapuścili. Tam w Szczecinie spotkali znajomego z Przemyślan, który powiedział im, że ich rodzice wraz z innymi wieloma mieszkańcami przenieśli się z zajętych przez Rosjan Przemyślan do Kwidzyna. Wtedy postanowili opuścić to mieszkanie i sami też się udali do Kwidzyna, do rodziny.
Dziadkowie okres wojny spędzili w Przemyślanach. Wojna, jak wiemy spowodowała zabór naszych ziem wschodnich i usytuowanie ich miejscowości już po stronie rosyjskiej, a właściwie na terenie Ukraińskiej Republiki. Po zakończeniu wojny w tej sytuacji jedynym wyjściem był ich wyjazd na terytorium Polski. Wyjechali wraz z całym posiadanym dobytkiem i inwentarzem w październiku 1945 roku. Wszystkich z ich miejscowości zapakowano do pociągu jadącego do opuszczonego przez Niemców, opustoszałego po wojnie Kwidzyna. Jechali bardzo długo. Dojechali tuż przed samymi świętami Bożego Narodzenia.
Na miejscu zajęli bardzo duże trzy pokojowe mieszkanie kwaterunkowe w domu przy ulicy Warszawskiej. Mieli również do własnej dyspozycji olbrzymi ogród przed i za domem. Ponadto mieli też wolno stojący budyneczek gospodarczy, w którym trzymali węgiel i świnie. To właśnie tam odnalazł ich Michał po powrocie z Niemiec.
Najmłodszy syn Marian pozostał z żoną Olgą w Kwidzynie. Tam urodziły się ich dzieci i tam mieszkają do dziś. Jego dzieci to Irena, Kazimierz, Janusz i Grażyna.
Dzisiaj ten dom jest decyzją władz miasta wysiedlony. Jest pusty i popada w ruinę. W 2006 roku z obawy o zawalenie dachu z dnia na dzień Olgę z córką Grażyną przesiedlono niedaleko tego miejsca do małego dwupokojowego mieszkania usytuowanego na pierwszym piętrze w przedwojennym domu.
Marian poznał swą żonę Olgę w Niemczech, gdzie przebywał na przymusowych robotach. Tam też pod namową żołnierzy amerykańskich, którzy doradzili mu zawarł w Niemczech związek małżeński. Powodem takiej decyzji była uzasadniona obawa, aby jego dziewczyna nie została po powrocie do Polski odesłana na Białoruś do Mińska skąd pochodziła. Była Polką ale te ziemie po wojnie zostały zaanektowane i przyłączone jako Republika Białoruska do Związku Radzieckiego. Zawarli ślub 3 lipca 1945 roku. Poniżej ich niemiecki akt ślubu.
Akt ślubu Olgi i Mariana- w Niemczech
Katarzyna w Kwidzynie
Najstarszy syn – Michał- mój tata, gdy się urodził był smagły i miał bardzo czarne włosy- to go wyróżniało spośród pozostałych dzieci. Wyrósł na przystojnego młodzieńca i niejednej pannie w głowie zawrócił. Do żeniaczki się jednak nie spieszył. Po wojnie nie został z rodzicami w Kwidzynie. Coś gnało go w Polskę. Pojechał z kolegami dalej na Pomorze
Ale i tu nie zagrzał długo miejsca. Pojechał potem do Łodzi. Tam rozpoczął pracę w gorzelni ale po paru miesiąca z niej zrezygnował, gdyż jak sam powiedział, nie chciał tam dalej pracować, bo by się rozpił. Dlatego potem trafił do Wrocławia- miasta, które przygarniało wówczas wielu tułaczy, zwłaszcza ze wschodu. Michał długo był kawalerem. Jednak w końcu zakochał się poważnie- poznał Welinę, koleżankę z pracy. Poprowadził ją do ołtarza dnia 2 lutego 1952 roku, gdy miał już 32 lat. Ich ślub odbył się w kościele w Szczytnej Śląskiej.
Ożenił z Weliną i tu, we Wrocławiu urodziły się jego dzieci, a ja byłem najstarszy.
Michał z Weliną- ślubne we Wrocławiu
Tata co parę lat jeździł do Kwidzyna w odwiedziny do swego brata. Marian również przyjeżdżał do nas.
Dziadek Maciej zmarł mając niecałe 65 lat 11 sierpnia 1949 roku. Został pochowany w Kwidzynie. Grób nie zachował się, gdyż w jego miejscu zrobiono park miejski.
Babcia Katarzyna zmarła mając niecałe 66 lat 9 lutego 1958 roku. Została pochowana również w Kwidzynie.
Zamieszkali najpierw w wysokiej kamienicy przy ul. Purkyniego 54 w mieszkaniu dwupokojowym na trzecim piętrze. Dzisiaj ta ulica z uwagi na znajdujący się na niej szpital o tym samym imieniu nosi nazwę Rydygiera. Jednak szybko dogadali się z sąsiadami i po wpłaceniu odstępnego zamienili się również na dwupokojowe mieszkanie usytuowane na pierwszym piętrze tej samej kamienicy.
Dla mamy było to znacznie wygodniejsze z uwagi na konieczność wychodzenia na spacery z dziećmi- było nas pięcioro.
Mieszkanie jak pamiętam miało swe wady, gdyż ubikacja była nie w mieszkaniu lecz na półpiętrze. Nie było też podwórka lecz mały kilkumetrowy ogrodzony wysokim murem teren. Nie było nigdzie miejsca na zabawy dla małych dzieci, którymi wtedy byliśmy.
Kamienica przy ul. Rydygiera w której mieszkaliśmy.
Michał i Welina mają pięcioro dzieci- od najmłodszej: Liliana, Dariusz, Romuald, Ireneusz i najstarszy- Mirosław, czyli ja.
Spacer na Sępolnie
Szybko przeprowadzili się do pięknej dzielnicy Sępolno, gdzie był ogród, działka i mnóstwo zieleni wkoło. Niestety zakwaterowano ich w 3 pokojowym mieszkaniu, z czego największy pokój zajmował już inny lokator. Mieścili się więc w 7 osób w dwóch mniejszych pokojach, ale za to mieli łazienkę i sporą kuchnię.
Mieszkanie na Sępolnie
Michał pracował jako krojczy do 1960 roku we Wrocławskim Domu Mody „Elegancja”, który mieścił się w Rynku pod numerem 39/40, tj. na rogu z ulicą Wita Stwosza. Potem zmienił pracę i pracował jako instruktor w Zakładach Przemysłu Odzieżowego „Intermoda” przy ul. Prostej 38/42 (boczna Grabiszyńskiej). Pracował również w domu szyjąc wraz z mamą. Specjalizowali się w krawiectwie damskim ciężkim.
Michał zmarł po ciężkiej chorobie, ale doczekał się wielu wnuków i był szczęśliwy. Jego tułaczy los dobiegł końca w roku 1987.
http://www.studiowschod.pl/artykuly/studio-wschod-przystanek-przemyslany/
By Poznaniak - Praca własna, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=5734323 –herb z czasów IIRP
https://live.artinfo.pl/wyniki-aukcji/44-aukcja-dziel-sztuki-c7b8a6e8-4df2-49ae-9b18-4adc483dbee6?page=1 - Uszkowice- obraz S.Jaxa Małachowski – na odwrocie napis: Uszkowice 1921
Artykuł przeczytano 1644 razy