„JEŚLI LUDZIE ZAMILKNĄ GŁAZY WOŁAĆ BĘDĄ”
uroczystości rocznicowe we Wrocławiu i marsz pamięci o ofiarach zbrodni wołyńskiej 1943
Anna Małgorzata Budzińska- tekst i zdjęcia
W tytule umieściłam cytat z wiersza Franciszka Fenikowskiego, bo taki właśnie cel przyświecał organizatorom uroczystości i marszu: -to miało być wołanie o pamięć o ofiarach tej zbrodni, a nie nienawistne nawoływanie do zemsty czy odwetu.
Wprawdzie Fenikowski był piewcą Pomorza i historii związanych z Wybrzeżem, ale wiersz jest uniwersalny i w wielu okolicznościach powinno się go cytować, a do naszych uroczystości pasuje jak ulał:
Anna Małgorzata Budzińska- tekst i zdjęcia
W tytule umieściłam cytat z wiersza Franciszka Fenikowskiego, bo taki właśnie cel przyświecał organizatorom uroczystości i marszu: -to miało być wołanie o pamięć o ofiarach tej zbrodni, a nie nienawistne nawoływanie do zemsty czy odwetu.
Wprawdzie Fenikowski był piewcą Pomorza i historii związanych z Wybrzeżem, ale wiersz jest uniwersalny i w wielu okolicznościach powinno się go cytować, a do naszych uroczystości pasuje jak ulał:
Z pokolenia niech głos nasz idzie w pokolenie:
O pamięć, nie o zemstę proszą nasze cienie!
Los nasz dla Was przestrogą ma być - nie legendą.
Jeśli ludzie zamilkną, głazy wołać będą!
O pamięć, nie o zemstę proszą nasze cienie!
Los nasz dla Was przestrogą ma być - nie legendą.
Jeśli ludzie zamilkną, głazy wołać będą!
Tak, los pomordowanych bestialsko Kresowian powinien być przestrogą- przed nienawiścią, nacjonalizmem, przeciwko wrogim knowaniom i wojnom, przeciw bratobójczym walkom i złej polityce. Trzeba o tym uczyć, trzeba przestrzegać, a nie czekać, żeby głazy o tym wołały.
Cienie naszych pomordowanych przodków wołają o pamięć i wyciąganie wniosków z tej tragedii. Ofiary ludobójstwa nie chcą zemsty- chcą pamięci i żeby to się więcej nie powtórzyło. Rozumieli to organizatorzy i uczestnicy wrocławskich obchodów rocznicy tragedii wołyńskiej.
Pierwsza część obchodów tej rocznicy odbyła się w Rynku, w sali Dworu Polskiego. Tam były prelekcje na temat „Wołyń: ludzie, pejzaż, zagłada, groby” prowadzone przez Stanisława Srokowskiego i Feliksa Trusiewicza. Obaj panowie wypowiadali swoje opinie, przytaczali historie Kresowian, zastanawiali się nad dzisiejszą Ukrainą. Wyrazili radość, z tego, że ludzie chcą ich słuchać, że przyszli nawet młodzi.
Znana i doceniana jest działalność pana Srokowskiego oraz jego książki. Drugi prelegent jest mniej znany, ale i jego książka wspaniale oddaje przedwojenną rzeczywistość kresową i tragedię wołyńską. Z reporterską dokładnością opisuje on w książce pt. „Duszohubka” przyrodę, krajobrazy, ludzi, zdarzenia, a nawet tak prozaiczne czynności jak pranie (dla nas w sposób egzotyczny).
Z takich spokojnych opisów przedwojennego życia na Wołyniu, w polskiej wiosce autor przechodzi powoli do okrutnych zbrodni wołyńskich. Groza narastała powoli sygnalizowana tylko takimi na przykład zdaniami:
„ Wasyl wyglądał na bardzo podnieconego, a w oczach jego widać było błyski jakiejś dzikiej radości.”
Warto przeczytać tę książkę pana Feliksa Trusiewicza, jak również publikacje pana Stanisława Srokowskiego.
Po wrocławskim spotkaniu w sali Dworu Polskiego można było nabyć książki obu prelegentów, porozmawiać z nimi i dostać autografy autorów.
W tym czasie pod fontanną zbierali się już ludzie na marsz. Dołączyli do nich ci, którzy brali udział w konferencji. Do zebranych przemówił ksiądz Stanisław Pawlaczek urodzony we wsi obwodu lwowskiego- czyli Kresowianin z pochodzenia. Powiedział, że ten marsz będzie znakiem hołdu ofiarom. Wspólnie z nim odmówiliśmy modlitwę „Ojcze nasz”.
Kilka słów wygłosiła też główna organizatorka tych obchodów Dominika Arendt-Wittchen z Inicjatywy Historycznej. Wyjaśniła krótko jaki przebieg będzie miał marsz i prosiła o nie wnoszenie innych banerów niż ten na czele pochodu. Na próżno... Znaleźli się tacy, którzy rozwinęli swój nienawistny baner nawołujący do odwetu i śmierci. A przecież : „Nie o zemstę a o pamięć wołają ofiary”
Nie wstawię tu zdjęcia ludzi z tym banerem, bo przecież chyba o to im chodziło- żeby zaistnieć, żeby się pokazać...
Na szczęście zarówno marsz jak i dalsze uroczystości przebiegły w spokoju- pomogła w tym obecność policji.
Nikt nie zakłócił głosu lecącego z megafonu- głosu, który wyczytywał listę osób- Polaków zamordowanych przez ukraińskich bandytów. Była to długa, jakby niekończąca się lista...
Przeszliśmy w milczeniu z Rynku przez Wita Stwosza do Bulwaru Dunikowskiego nad Odrą słuchając z zadumą nazwisk pomordowanych rodaków.
Po drodze rozdawane były ulotki informujące o tych wydarzeniach przypadkowych przechodniów.
Nie przeszkodził nam upał, ani inne utrudnienia. Uczestnicy maszerowali wytrwale nawet na wózkach, inwalidzkich lub na plecach rodzica.
Maszerowali młodzi i starsi, a nawet dzieci
Blisko Odry, w pięknym miejscu z widokiem na Ostrów Tumski stoi pomnik poświęcony ofiarom mordów ukraińskich nacjonalistów na Kresach Wschodnich. Tam złożone zostały kwiaty i znicze, przemówił ksiądz a potem uczciliśmy minutą ciszy pamięć zamordowanych Kresowian.
Potem był czas na własne przemyślenia, westchnienia, łzy, nieraz wspomnienia i na modlitwę
Ważne też były spotkania i rozmowy międzypokoleniowe
Gdy się rozchodziliśmy katedra na Ostrowiu Tumskim otulona w chmury, utulona pluskiem Odry szykowała się do spoczynku- tak jak i większość mieszkańców Wrocławia zmęczonych uporczywym upałem.
Natomiast po powrocie do domów zapaliliśmy światełka pamięci.
Cienie naszych pomordowanych przodków wołają o pamięć i wyciąganie wniosków z tej tragedii. Ofiary ludobójstwa nie chcą zemsty- chcą pamięci i żeby to się więcej nie powtórzyło. Rozumieli to organizatorzy i uczestnicy wrocławskich obchodów rocznicy tragedii wołyńskiej.
Pierwsza część obchodów tej rocznicy odbyła się w Rynku, w sali Dworu Polskiego. Tam były prelekcje na temat „Wołyń: ludzie, pejzaż, zagłada, groby” prowadzone przez Stanisława Srokowskiego i Feliksa Trusiewicza. Obaj panowie wypowiadali swoje opinie, przytaczali historie Kresowian, zastanawiali się nad dzisiejszą Ukrainą. Wyrazili radość, z tego, że ludzie chcą ich słuchać, że przyszli nawet młodzi.
Znana i doceniana jest działalność pana Srokowskiego oraz jego książki. Drugi prelegent jest mniej znany, ale i jego książka wspaniale oddaje przedwojenną rzeczywistość kresową i tragedię wołyńską. Z reporterską dokładnością opisuje on w książce pt. „Duszohubka” przyrodę, krajobrazy, ludzi, zdarzenia, a nawet tak prozaiczne czynności jak pranie (dla nas w sposób egzotyczny).
Z takich spokojnych opisów przedwojennego życia na Wołyniu, w polskiej wiosce autor przechodzi powoli do okrutnych zbrodni wołyńskich. Groza narastała powoli sygnalizowana tylko takimi na przykład zdaniami:
„ Wasyl wyglądał na bardzo podnieconego, a w oczach jego widać było błyski jakiejś dzikiej radości.”
Warto przeczytać tę książkę pana Feliksa Trusiewicza, jak również publikacje pana Stanisława Srokowskiego.
Po wrocławskim spotkaniu w sali Dworu Polskiego można było nabyć książki obu prelegentów, porozmawiać z nimi i dostać autografy autorów.
W tym czasie pod fontanną zbierali się już ludzie na marsz. Dołączyli do nich ci, którzy brali udział w konferencji. Do zebranych przemówił ksiądz Stanisław Pawlaczek urodzony we wsi obwodu lwowskiego- czyli Kresowianin z pochodzenia. Powiedział, że ten marsz będzie znakiem hołdu ofiarom. Wspólnie z nim odmówiliśmy modlitwę „Ojcze nasz”.
Kilka słów wygłosiła też główna organizatorka tych obchodów Dominika Arendt-Wittchen z Inicjatywy Historycznej. Wyjaśniła krótko jaki przebieg będzie miał marsz i prosiła o nie wnoszenie innych banerów niż ten na czele pochodu. Na próżno... Znaleźli się tacy, którzy rozwinęli swój nienawistny baner nawołujący do odwetu i śmierci. A przecież : „Nie o zemstę a o pamięć wołają ofiary”
Nie wstawię tu zdjęcia ludzi z tym banerem, bo przecież chyba o to im chodziło- żeby zaistnieć, żeby się pokazać...
Na szczęście zarówno marsz jak i dalsze uroczystości przebiegły w spokoju- pomogła w tym obecność policji.
Nikt nie zakłócił głosu lecącego z megafonu- głosu, który wyczytywał listę osób- Polaków zamordowanych przez ukraińskich bandytów. Była to długa, jakby niekończąca się lista...
Przeszliśmy w milczeniu z Rynku przez Wita Stwosza do Bulwaru Dunikowskiego nad Odrą słuchając z zadumą nazwisk pomordowanych rodaków.
Po drodze rozdawane były ulotki informujące o tych wydarzeniach przypadkowych przechodniów.
Nie przeszkodził nam upał, ani inne utrudnienia. Uczestnicy maszerowali wytrwale nawet na wózkach, inwalidzkich lub na plecach rodzica.
Maszerowali młodzi i starsi, a nawet dzieci
Blisko Odry, w pięknym miejscu z widokiem na Ostrów Tumski stoi pomnik poświęcony ofiarom mordów ukraińskich nacjonalistów na Kresach Wschodnich. Tam złożone zostały kwiaty i znicze, przemówił ksiądz a potem uczciliśmy minutą ciszy pamięć zamordowanych Kresowian.
Potem był czas na własne przemyślenia, westchnienia, łzy, nieraz wspomnienia i na modlitwę
Ważne też były spotkania i rozmowy międzypokoleniowe
Gdy się rozchodziliśmy katedra na Ostrowiu Tumskim otulona w chmury, utulona pluskiem Odry szykowała się do spoczynku- tak jak i większość mieszkańców Wrocławia zmęczonych uporczywym upałem.
Natomiast po powrocie do domów zapaliliśmy światełka pamięci.
Artykuł przeczytano 3324 razy