Kaziuki - Wilno 2015
Magdalena Łukowiak
Każdego roku, czwartego marca imieniny obchodzą wszyscy Kazimierze. Ich patron, św. Kazimierz Królewicz, jest także patronem Litwy. Sporą część swojego życia spędził w Wilnie, gdzie jest szczególnie czczony. Z tego powodu w weekend najbliższy czwartego marca na ulicach miasta odbywa się wielki jarmark zwany „Kaziukiem”. Jego tradycje sięgają już XVI wieku.
Każdego roku, czwartego marca imieniny obchodzą wszyscy Kazimierze. Ich patron, św. Kazimierz Królewicz, jest także patronem Litwy. Sporą część swojego życia spędził w Wilnie, gdzie jest szczególnie czczony. Z tego powodu w weekend najbliższy czwartego marca na ulicach miasta odbywa się wielki jarmark zwany „Kaziukiem”. Jego tradycje sięgają już XVI wieku.
„Pierwotnie, po kanonizacji świętego, odbywały się uroczystości kościelne, potem odpusty i jarmarki. Z czasem przekształciły się w bardziej świecki, kilkudniowy kiermasz.” – pisze Ryszard Filipowicz w swojej książce pt. „Klisze pamięci z wileńskiej ojczyzny”. W podobnej formie uroczystość przetrwała do dzisiaj.
Wilno, do którego wycieczkę proponowałam wcześniej, to raczej spokojne miasto. Turystów jest mało, lubią spędzać czas w jednej z wielu miłych restauracji na Starym Mieście. Pielgrzymi spacerują wokół Ostrej Bramy. Mieszkańcy zaś chętnie wybierają odpoczynek w Ogrodzie Bernardyńskim nad Wilejką.
6 - 8 marca 2015 codzienny porządek został zachwiany. Przez ulice zaczęły się przewijać tłumy ludzi. Ciężko byłoby wcisnąć między nich choćby szpilkę.
Wszystko za sprawą około dwóch tysięcy sprzedawców, którzy rozstawili swoje stoiska w ścisłym centrum stolicy Litwy. Kolorowa, straganowa wstęga ciągnęła się na prawie 4 kilometry od placu pod Ratuszem, przez ulicę Zamkową i plac Katedralny aż do samego końca Alei Giedymina.
Do tego pojawiło się kilka „konkurencyjnych” jarmarków w mniejszych dzielnicach miasta.
Kupić można było absolutnie wszystko! Największą furorę robiły wielkanocne palmy. Ktoś, kto szedł nie trzymając gałązki, natychmiast był zaczepiany przez miłego handlarza i… najczęściej dalej podążał już z pełnymi rękami. Sprawiało to, że tegoroczny Dzień Kobiet przypominał bardziej Niedzielę Palmową.
Chociaż, trzeba przyznać, że tulipany we wszystkich możliwych barwach były sporą konkurencją dla palm. Na trzecim miejscu należy postawić różnego rodzaju rękodzieła – od świeczek począwszy, przez wiklinowe koszyki, ceramiczne naczynia i drewniane zabawki, aż po włóczkowe skarpety i inne, oryginalne ubrania.
Wędrówka przez stoiska jest nie lada wyzwaniem i może zmęczyć każdego. Pod tym względem „Kaziuk” również nie zawodzi. Mamy do wyboru produkty spożywcze każdej materii. W tej kategorii królują tradycyjne, wileńskie pierniki z sentencjami lub imionami. Na drugim miejscu stoją obwarzanki i wszelkie wyroby piekarskie.
Dobrze sprzedają się także wędzone flądry oraz niesamowicie pachnące kiełbasy. Nie wspominając o słodyczach, których szeroki wybór mógłby zadziwić nawet najbardziej kapryśne dziecko. Nie zabrakło również dań obiadowych – od wyśmienitego bigosu, przez bliny ze śmietaną, na karaimskich kibinach skończywszy.
Mimo wszystko nie może obejść się bez… oscypków i wędlin z Podhala! To tylko przykład produktu z Polski, ponieważ w jednym z sektorów jarmarku umieszczone zostały stoiska zagraniczne. Znaleźć tam można było również wyroby ukraińskie czy białoruskie. Najwięcej miejsca zajęły jednak produkty lokalne, co jest dużym plusem.
Podsumowując opis wszystkich tych pyszności i wyśmienitości pragnę przytoczyć wiersz Kazimiery Iłłakowiczówny z 1971 roku. Najwyraźniej autorka również miała okazję poczuć niezwykły klimat „Kaziuka”.
Wilno, do którego wycieczkę proponowałam wcześniej, to raczej spokojne miasto. Turystów jest mało, lubią spędzać czas w jednej z wielu miłych restauracji na Starym Mieście. Pielgrzymi spacerują wokół Ostrej Bramy. Mieszkańcy zaś chętnie wybierają odpoczynek w Ogrodzie Bernardyńskim nad Wilejką.
6 - 8 marca 2015 codzienny porządek został zachwiany. Przez ulice zaczęły się przewijać tłumy ludzi. Ciężko byłoby wcisnąć między nich choćby szpilkę.
Wszystko za sprawą około dwóch tysięcy sprzedawców, którzy rozstawili swoje stoiska w ścisłym centrum stolicy Litwy. Kolorowa, straganowa wstęga ciągnęła się na prawie 4 kilometry od placu pod Ratuszem, przez ulicę Zamkową i plac Katedralny aż do samego końca Alei Giedymina.
Do tego pojawiło się kilka „konkurencyjnych” jarmarków w mniejszych dzielnicach miasta.
Kupić można było absolutnie wszystko! Największą furorę robiły wielkanocne palmy. Ktoś, kto szedł nie trzymając gałązki, natychmiast był zaczepiany przez miłego handlarza i… najczęściej dalej podążał już z pełnymi rękami. Sprawiało to, że tegoroczny Dzień Kobiet przypominał bardziej Niedzielę Palmową.
Chociaż, trzeba przyznać, że tulipany we wszystkich możliwych barwach były sporą konkurencją dla palm. Na trzecim miejscu należy postawić różnego rodzaju rękodzieła – od świeczek począwszy, przez wiklinowe koszyki, ceramiczne naczynia i drewniane zabawki, aż po włóczkowe skarpety i inne, oryginalne ubrania.
Wędrówka przez stoiska jest nie lada wyzwaniem i może zmęczyć każdego. Pod tym względem „Kaziuk” również nie zawodzi. Mamy do wyboru produkty spożywcze każdej materii. W tej kategorii królują tradycyjne, wileńskie pierniki z sentencjami lub imionami. Na drugim miejscu stoją obwarzanki i wszelkie wyroby piekarskie.
Dobrze sprzedają się także wędzone flądry oraz niesamowicie pachnące kiełbasy. Nie wspominając o słodyczach, których szeroki wybór mógłby zadziwić nawet najbardziej kapryśne dziecko. Nie zabrakło również dań obiadowych – od wyśmienitego bigosu, przez bliny ze śmietaną, na karaimskich kibinach skończywszy.
Mimo wszystko nie może obejść się bez… oscypków i wędlin z Podhala! To tylko przykład produktu z Polski, ponieważ w jednym z sektorów jarmarku umieszczone zostały stoiska zagraniczne. Znaleźć tam można było również wyroby ukraińskie czy białoruskie. Najwięcej miejsca zajęły jednak produkty lokalne, co jest dużym plusem.
Podsumowując opis wszystkich tych pyszności i wyśmienitości pragnę przytoczyć wiersz Kazimiery Iłłakowiczówny z 1971 roku. Najwyraźniej autorka również miała okazję poczuć niezwykły klimat „Kaziuka”.
"Święty Kazimierz"
Na świętego Kazimierza
wiosna z zimą się przymierza.
Zima resztką sanny jedzie,
wlecze mrozy, gołoledzie.
A po drugiej rynku części
wiosna deszczem, błotem chrzęści,
wrzeszczy, woła, jeszcze do dnia:
"Mam na sprzedaż wiatr zachodni!"
Więc ta zima gniewem parska,
bierze igłę i naparstek,
jak się mrozem rozbieliła,
babom w rynku płachty zszyła.
Tak to zawsze na Kaziuka
wiosna z zimą zwady szuka.
Biorą się za włosy obie,
wiele szkody w rynku robią.”
Na świętego Kazimierza
wiosna z zimą się przymierza.
Zima resztką sanny jedzie,
wlecze mrozy, gołoledzie.
A po drugiej rynku części
wiosna deszczem, błotem chrzęści,
wrzeszczy, woła, jeszcze do dnia:
"Mam na sprzedaż wiatr zachodni!"
Więc ta zima gniewem parska,
bierze igłę i naparstek,
jak się mrozem rozbieliła,
babom w rynku płachty zszyła.
Tak to zawsze na Kaziuka
wiosna z zimą zwady szuka.
Biorą się za włosy obie,
wiele szkody w rynku robią.”
Artykuł przeczytano 2863 razy