Artykuł Ewy Siemiaszko
Wtorek, 1 października 2013 (02:08)
Obchody 70. rocznicy ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej
- które odbywały się z dużym społecznym rozmachem, były obecne w
polskich mediach i przez większość z nich po raz pierwszy określane
jako ludobójstwo, do tego brały w nich udział władze państwowe i
samorządowe - wywołały silne zdenerwowanie w nacjonalistycznych
ukraińskich ugrupowaniach z partią Swoboda na czele, będącą trzecią
liczącą się siłą polityczną na Ukrainie. Nie powinniśmy tego
lekceważyć.
Obchody 70. rocznicy ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej
- które odbywały się z dużym społecznym rozmachem, były obecne w
polskich mediach i przez większość z nich po raz pierwszy określane
jako ludobójstwo, do tego brały w nich udział władze państwowe i
samorządowe - wywołały silne zdenerwowanie w nacjonalistycznych
ukraińskich ugrupowaniach z partią Swoboda na czele, będącą trzecią
liczącą się siłą polityczną na Ukrainie. Nie powinniśmy tego
lekceważyć.
Szczególnie wzburzyły Swobodę i jej sympatyków rocznicowe uchwały
Sejmu i Senatu RP, w których rzezie wołyńsko-małopolskie zostały
nazwane "czystką etniczną o znamionach ludobójstwa". Ta
terminologiczna osobliwość polskiego parlamentu - kwalifikująca
zbrodnię wołyńską nieadekwatnie do jej charakteru odpowiadającego
definicji ludobójstwa z oenzetowskiej Konwencji w sprawie zapobiegania
i karania zbrodni ludobójstwa z 1948r. - miała służyć dwóm celom.
Po pierwsze, niedrażnieniu społeczeństwa ukraińskiego, co było
szczególnie błędnym założeniem, bo nie całe społeczeństwo ukraińskie
czci OUN i UPA. Po drugie, daniu odrobiny satysfakcji rodzinom
poszkodowanym przez OUN-UPA i orędownikom prawdy. Żaden z tych
zamiarów nie został osiągnięty, choć liczenie się z odbiorem uchwał na
Ukrainie przez nacjonalistów było oczywiście stawiane na pierwszym
miejscu, przed daniem świadectwa prawdzie historycznej i moralną oceną
najcięższej zbrodni przeciw ludzkości.
Ukraińskie retorsje
Odwetowe posunięcia Swobody nastąpiły od razu po lipcowych obchodach,
w których najwyższe władze polskiego państwa wykazały się
delikatnością wobec nacjonalistów. Dla zrównoważenia wymowy uchwał
polskiego parlamentu w sprawie Wołynia partia ta złożyła w ukraińskiej
Radzie Najwyższej projekt uchwały, w której odniesiono się do
przesiedleń ludności ukraińskiej w latach 1944-1951 z Polski do ZSRS w
ramach międzypaństwowej umowy o wymianie ludności (polskiej i
ukraińskiej) oraz wewnątrz kraju w ramach operacji "Wisła".
Oczywiście ma to być oskarżenie Polski, a więc coś cięższego niż
oskarżenie organizacji dokonującej zbrodni w uchwałach polskiego
parlamentu, bo przecież żadna uchwała, żadne polskie oświadczenie nie
wysuwało pretensji do państwa ukraińskiego za zbrodnię wołyńską.
Zawsze mocno eksponowano odpowiedzialność za zbrodnie wyłącznie OUN i
UPA. Niemniej nacjonaliści ukraińscy posługują się pojęciowym chwytem
służącym tworzeniu rzekomo antyukraińskiej nagonki, gdy mowa o
zbrodniach OUN-UPA. W ten sposób usiłują we własnym społeczeństwie i
na zewnątrz dokonywać zafałszowanego identyfikowania nacjonalizmu
ukraińskiego z całym narodem ukraińskim.
Obie operacje powojennych przesiedleń Swoboda określiła niemal
identycznie jak polski parlament zbrodnię wołyńską - "czystkami
etnicznymi o cechach ludobójstwa", wykazując zupełne lekceważenie dla
definicji zbrodni ludobójstwa z przywołanej wyżej międzynarodowej
Konwencji z 1948 roku. Ujęcie w projekcie ukraińskiej uchwały
wysiedlenia Ukraińców w operacji "Wisła" w 1947 r. zawdzięczamy
polskim władzom i elitom intelektualnym po 1989 r., które nie chciały
uznać celu operacji "Wisła", jakim było zlikwidowanie zbrodniczej UPA,
i w związku z tym konieczności pozbawienia jej zaplecza, z którym UPA
była silnie związana.
Uchwała polskiego Senatu potępiająca akcję "Wisła" z 1990 r. stała się
zachętą do dalszych wystąpień z pretensjami - na razie o następne
potępieńcze akty, w przyszłości o charakterze materialnym, nie
wykluczając roszczeń terytorialnych, bowiem nacjonaliści ukraińscy ze
Swobody (i nie tylko z tej organizacji) nie ukrywają, że wschodni pas
Polski, z którego byli przesiedlani Ukraińcy, powinien należeć do
Ukrainy.
Bezprawne upamiętnienia
Kolejny rewanż ukraińskich nacjonalistów z lwowskiego matecznika za
lipcowe obchody rocznicy Wołynia to uchwała Rady Miejskiej Lwowa,
zdominowanej przez Swobodę, o powołaniu komisji weryfikującej polskie
upamiętnienia i pamiątki historyczne we Lwowie, a szczególnie te,
które są związane z polskimi formacjami zbrojnymi.
Można się zatem obawiać, że nastąpią zniszczenia upamiętnień, które
powstały na podstawie międzypaństwowych umów Polski z Ukrainą (a tylko
takie tam istnieją) i różnego rodzaju zabytkowych elementów,
przypominających nacjonalistom ukraińskim obecność polskiej
państwowości na zachodniej Ukrainie.
Ludobójstwo dokonywane na Polakach przez OUN-UPA w latach
czterdziestych ubiegłego wieku było połączone z zacieraniem
materialnych śladów polskiej obecności. Rzuca się w oczy, że ten
barbarzyński proceder nie zakończył się wraz z usunięciem Polaków. Po
cichu był całe lata powoli kontynuowany, teraz może będzie odbywać się
oficjalnie, organizowany przez lokalne władze.
W sprawie pomników charakterystyczny dla ukraińskich środowisk
nacjonalistycznych jest brak poszanowania prawa i legalności działań.
Polskie upamiętnienia na Ukrainie są tam kwestionowane przez
nacjonalistów, chociaż powstały na podstawie umów i porozumień
międzypaństwowych, a doprowadzenie do każdego upamiętnienia polskiego
na Ukrainie było wieloletnią męczarnią.
W tym samym czasie, gdy z wielkimi trudnościami stawianymi przez
Ukraińców udało się przez wiele lat odbudować cmentarz Orląt
Lwowskich, postawić kilka pomników pomordowanym Polakom, nacjonaliści
ukraińscy postawili w Polsce poza prawem i nielegalnie około 200
upamiętnień, głównie upowców, w tym panteon chwały UPA w Hruszowicach
na Podkarpaciu (wspólnie z nacjonalistami ukraińskimi z Ukrainy,
którzy stamtąd przywieźli pomnik w kawałkach). Bierność polskich władz
w tej sprawie jest wprost zadziwiająca. Świadczy o obojętności
moralnej, obraża poczucie sprawiedliwości i godność ofiar zbrodni
nacjonalistów ukraińskich, których gloryfikacja jest w Polsce
tolerowana.
Zniszczenia będące skutkiem zbrodni ludobójstwa to nie tylko fizyczne
unicestwienie określonej grupy ludności - narodowościowej, rasowej czy
religijnej. Są to trwałe okaleczenia i różnego stopnia inwalidztwa
fizyczne i psychiczne ofiar, które nie zostały dobite, także urazy
psychiczne osób, które nawet nie doznały przemocy fizycznej i
szczęśliwym trafem ocalały, ale jakiś czas przeżywały zagrożenie
życia.
Negatywne emocje ocalałych z ludobójstwa przenoszą się również na
środowiska związane z ofiarami, dotykają następnych pokoleń. Piętno
zagłady, mimo upływu czasu, nie znika - jaskrawo jest to widoczne u
Ormian, którzy przez prawie 100 lat nie doczekali się ani przyznania
do zbrodni, ani jej potępienia ze strony Turków, i nieustannie
dopominają się tego na arenie międzynarodowej.
Zaprzeczanie dokonania zbrodni ludobójstwa przez społeczności, z
których pochodzili jej sprawcy, brak poczucia winy, usprawiedliwianie
zbrodni rzekomymi winami ofiar, różne zabiegi pomniejszające przebieg,
ogrom i charakter zbrodni, a nawet przerzucanie jej na ofiary - to
przejawy niszczycielskich skutków zbrodni ludobójstwa dotykających
sprawców i kręgi z nimi powiązane.
Moralno-psychiczne zniszczenie społeczeństw, których część
uczestniczyła w ludobójstwie, ciągnie się przez kolejne pokolenia,
które kształtuje się na fałszach, zakłamanych mitach i bajkach
służących zacieraniu pamięci o zbrodni i ogólnonarodowemu dobremu
samopoczuciu, czy - jak to dzieje się na Ukrainie - nawet stawianiu na
piedestały bandytów z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i
Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz ich pomocników. Usiłowanie ukrycia
zbrodni, ograniczenia jej pamięci, to nie tylko turecka specjalność.
Podsumowując, widoczne są podobieństwa postgenocydalnych postaw
spadkobierców ideowych sprawców zbrodni - zarówno jeśli chodzi o
ludobójstwo Ormian, jak i Polaków. W obu przypadkach wynikają one z
moralnych erozji, które zachodzą nawet u ludzi, którzy nie dokonywali
tych zbrodni.
Ewa Siemaszko
http://www.naszdziennik.pl/mysl/55502,antypolska-kampania.html\Antypolska
kampania
Sejmu i Senatu RP, w których rzezie wołyńsko-małopolskie zostały
nazwane "czystką etniczną o znamionach ludobójstwa". Ta
terminologiczna osobliwość polskiego parlamentu - kwalifikująca
zbrodnię wołyńską nieadekwatnie do jej charakteru odpowiadającego
definicji ludobójstwa z oenzetowskiej Konwencji w sprawie zapobiegania
i karania zbrodni ludobójstwa z 1948r. - miała służyć dwóm celom.
Po pierwsze, niedrażnieniu społeczeństwa ukraińskiego, co było
szczególnie błędnym założeniem, bo nie całe społeczeństwo ukraińskie
czci OUN i UPA. Po drugie, daniu odrobiny satysfakcji rodzinom
poszkodowanym przez OUN-UPA i orędownikom prawdy. Żaden z tych
zamiarów nie został osiągnięty, choć liczenie się z odbiorem uchwał na
Ukrainie przez nacjonalistów było oczywiście stawiane na pierwszym
miejscu, przed daniem świadectwa prawdzie historycznej i moralną oceną
najcięższej zbrodni przeciw ludzkości.
Ukraińskie retorsje
Odwetowe posunięcia Swobody nastąpiły od razu po lipcowych obchodach,
w których najwyższe władze polskiego państwa wykazały się
delikatnością wobec nacjonalistów. Dla zrównoważenia wymowy uchwał
polskiego parlamentu w sprawie Wołynia partia ta złożyła w ukraińskiej
Radzie Najwyższej projekt uchwały, w której odniesiono się do
przesiedleń ludności ukraińskiej w latach 1944-1951 z Polski do ZSRS w
ramach międzypaństwowej umowy o wymianie ludności (polskiej i
ukraińskiej) oraz wewnątrz kraju w ramach operacji "Wisła".
Oczywiście ma to być oskarżenie Polski, a więc coś cięższego niż
oskarżenie organizacji dokonującej zbrodni w uchwałach polskiego
parlamentu, bo przecież żadna uchwała, żadne polskie oświadczenie nie
wysuwało pretensji do państwa ukraińskiego za zbrodnię wołyńską.
Zawsze mocno eksponowano odpowiedzialność za zbrodnie wyłącznie OUN i
UPA. Niemniej nacjonaliści ukraińscy posługują się pojęciowym chwytem
służącym tworzeniu rzekomo antyukraińskiej nagonki, gdy mowa o
zbrodniach OUN-UPA. W ten sposób usiłują we własnym społeczeństwie i
na zewnątrz dokonywać zafałszowanego identyfikowania nacjonalizmu
ukraińskiego z całym narodem ukraińskim.
Obie operacje powojennych przesiedleń Swoboda określiła niemal
identycznie jak polski parlament zbrodnię wołyńską - "czystkami
etnicznymi o cechach ludobójstwa", wykazując zupełne lekceważenie dla
definicji zbrodni ludobójstwa z przywołanej wyżej międzynarodowej
Konwencji z 1948 roku. Ujęcie w projekcie ukraińskiej uchwały
wysiedlenia Ukraińców w operacji "Wisła" w 1947 r. zawdzięczamy
polskim władzom i elitom intelektualnym po 1989 r., które nie chciały
uznać celu operacji "Wisła", jakim było zlikwidowanie zbrodniczej UPA,
i w związku z tym konieczności pozbawienia jej zaplecza, z którym UPA
była silnie związana.
Uchwała polskiego Senatu potępiająca akcję "Wisła" z 1990 r. stała się
zachętą do dalszych wystąpień z pretensjami - na razie o następne
potępieńcze akty, w przyszłości o charakterze materialnym, nie
wykluczając roszczeń terytorialnych, bowiem nacjonaliści ukraińscy ze
Swobody (i nie tylko z tej organizacji) nie ukrywają, że wschodni pas
Polski, z którego byli przesiedlani Ukraińcy, powinien należeć do
Ukrainy.
Bezprawne upamiętnienia
Kolejny rewanż ukraińskich nacjonalistów z lwowskiego matecznika za
lipcowe obchody rocznicy Wołynia to uchwała Rady Miejskiej Lwowa,
zdominowanej przez Swobodę, o powołaniu komisji weryfikującej polskie
upamiętnienia i pamiątki historyczne we Lwowie, a szczególnie te,
które są związane z polskimi formacjami zbrojnymi.
Można się zatem obawiać, że nastąpią zniszczenia upamiętnień, które
powstały na podstawie międzypaństwowych umów Polski z Ukrainą (a tylko
takie tam istnieją) i różnego rodzaju zabytkowych elementów,
przypominających nacjonalistom ukraińskim obecność polskiej
państwowości na zachodniej Ukrainie.
Ludobójstwo dokonywane na Polakach przez OUN-UPA w latach
czterdziestych ubiegłego wieku było połączone z zacieraniem
materialnych śladów polskiej obecności. Rzuca się w oczy, że ten
barbarzyński proceder nie zakończył się wraz z usunięciem Polaków. Po
cichu był całe lata powoli kontynuowany, teraz może będzie odbywać się
oficjalnie, organizowany przez lokalne władze.
W sprawie pomników charakterystyczny dla ukraińskich środowisk
nacjonalistycznych jest brak poszanowania prawa i legalności działań.
Polskie upamiętnienia na Ukrainie są tam kwestionowane przez
nacjonalistów, chociaż powstały na podstawie umów i porozumień
międzypaństwowych, a doprowadzenie do każdego upamiętnienia polskiego
na Ukrainie było wieloletnią męczarnią.
W tym samym czasie, gdy z wielkimi trudnościami stawianymi przez
Ukraińców udało się przez wiele lat odbudować cmentarz Orląt
Lwowskich, postawić kilka pomników pomordowanym Polakom, nacjonaliści
ukraińscy postawili w Polsce poza prawem i nielegalnie około 200
upamiętnień, głównie upowców, w tym panteon chwały UPA w Hruszowicach
na Podkarpaciu (wspólnie z nacjonalistami ukraińskimi z Ukrainy,
którzy stamtąd przywieźli pomnik w kawałkach). Bierność polskich władz
w tej sprawie jest wprost zadziwiająca. Świadczy o obojętności
moralnej, obraża poczucie sprawiedliwości i godność ofiar zbrodni
nacjonalistów ukraińskich, których gloryfikacja jest w Polsce
tolerowana.
Zniszczenia będące skutkiem zbrodni ludobójstwa to nie tylko fizyczne
unicestwienie określonej grupy ludności - narodowościowej, rasowej czy
religijnej. Są to trwałe okaleczenia i różnego stopnia inwalidztwa
fizyczne i psychiczne ofiar, które nie zostały dobite, także urazy
psychiczne osób, które nawet nie doznały przemocy fizycznej i
szczęśliwym trafem ocalały, ale jakiś czas przeżywały zagrożenie
życia.
Negatywne emocje ocalałych z ludobójstwa przenoszą się również na
środowiska związane z ofiarami, dotykają następnych pokoleń. Piętno
zagłady, mimo upływu czasu, nie znika - jaskrawo jest to widoczne u
Ormian, którzy przez prawie 100 lat nie doczekali się ani przyznania
do zbrodni, ani jej potępienia ze strony Turków, i nieustannie
dopominają się tego na arenie międzynarodowej.
Zaprzeczanie dokonania zbrodni ludobójstwa przez społeczności, z
których pochodzili jej sprawcy, brak poczucia winy, usprawiedliwianie
zbrodni rzekomymi winami ofiar, różne zabiegi pomniejszające przebieg,
ogrom i charakter zbrodni, a nawet przerzucanie jej na ofiary - to
przejawy niszczycielskich skutków zbrodni ludobójstwa dotykających
sprawców i kręgi z nimi powiązane.
Moralno-psychiczne zniszczenie społeczeństw, których część
uczestniczyła w ludobójstwie, ciągnie się przez kolejne pokolenia,
które kształtuje się na fałszach, zakłamanych mitach i bajkach
służących zacieraniu pamięci o zbrodni i ogólnonarodowemu dobremu
samopoczuciu, czy - jak to dzieje się na Ukrainie - nawet stawianiu na
piedestały bandytów z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i
Ukraińskiej Powstańczej Armii oraz ich pomocników. Usiłowanie ukrycia
zbrodni, ograniczenia jej pamięci, to nie tylko turecka specjalność.
Podsumowując, widoczne są podobieństwa postgenocydalnych postaw
spadkobierców ideowych sprawców zbrodni - zarówno jeśli chodzi o
ludobójstwo Ormian, jak i Polaków. W obu przypadkach wynikają one z
moralnych erozji, które zachodzą nawet u ludzi, którzy nie dokonywali
tych zbrodni.
Ewa Siemaszko
http://www.naszdziennik.pl/mysl/55502,antypolska-kampania.html\Antypolska
kampania
Artykuł przeczytano 2503 razy