BEZDROŻA HISTORII
Anna Małgorzata Budzińska
W 70 rocznicę wydarzeń przeżyliśmy burzę medialną, burzę w sejmie i w środowiskach kresowych w sprawie RZEZI WOŁYŃSKIEJ.
Najpierw jednak przenieśmy się w lata sześćdziesiąte, do Wrocławia. Jest już sporo lat po wojnie, a na wielu ulicach i podwórkach straszą jeszcze ruiny zburzonych budynków.
Wspomnienia wojny są na każdym kroku- i w domu, i w szkole, i na podwórku. Mała Małgosia słucha wielu wojennych opowieści, zna martyrologię rodziny, zna tragizm i okropieństwo wojny. Wszyscy nienawidzą Niemców, wszyscy przeklinają najeźdźców - niemieckich morderców. Wciąż jeszcze powojenna trauma i Niemcy- symbol zła- mordercy milionów ludzi!
I właśnie wtedy, gdy rany jeszcze nie zagojone, gdy pamięć okrucieństw jeszcze żywa i boli, wtedy właśnie następuje niezwykłe wydarzenie: list biskupów polskich do niemieckich w sprawie pojednania i sławetny cytat: „ przebaczamy i prosimy o przebaczenie”
Autorem i inicjatorem listu był arcybiskup wrocławski Bolesław Kominek. List był konsultowany z polskimi i niemieckimi biskupami oraz niemieckimi intelektualistami. 18 listopada 1965 podczas obrad Soboru Watykańskiego II orędzie podpisało 34 polskich biskupów, m.in. kardynał Stefan Wyszyński i Karol Wojtyła.
Nie mogłam tego zrozumieć! Jak możemy przebaczyć, a w dodatku jeszcze prosić ich o przebaczenie!? Przecież to Niemcy napadli, Niemcy mordowali, Niemcy przegrali- a my nic im nie zrobiliśmy,- to co mają nam wybaczać?!
We Wrocławiu jest teraz pomnik arcybiskupa Kominka, a u jego podnóża wyryte są te słowa
PRZEBACZAMY I PROSIMY O PRZEBACZENIE
Tak, nie mieściło mi się to w głowie, uważałam to za niesłuszne i niesprawiedliwe....
Tak uważałam wtedy. No, ale wtedy byłam jeszcze dzieckiem- „misiem o bardzo małym rozumku”.
Teraz już tak nie myślę i doceniam mądrość i wielkie serce naszego arcybiskupa, jego prawdziwą i głęboka wiarę- wiarę w Boga i w człowieka.
Pokora wobec historii, jej zawikłanych losów, umiejętność przebaczania i przyznawania się do własnych niedoskonałości- to przesłanie tego listu- apelu.
Przypomnijmy sobie ikonę Zstąpienia do Otchłani. To nie jest piekło, to otchłań.
W czasie Zmartwychwstania Chrystus zstępuje do otchłani- miejsca, gdzie Zły przetrzymuje ludzi po śmierci, zawłaszcza ich dusze. Zły ma spis ich win i ma ich w swoim władaniu. Tylko nieliczni mogli wtedy dostąpić wniebowzięcia, tylko kilku zostało żywcem wziętych do nieba, reszta musiała czekać na przyjście Chrystusa., który ich wyzwoli. Nikt nie jest bez winy.
Wyobraźmy tam sobie dwóch braci – Kaina i Abla. Są razem w otchłani.
− Dlaczego jestem tu razem z bratem?! - pyta Abel z pretensją? Przecież to on jest mordercą a ja prowadziłem spokojne życie! Bóg mnie nie docenił, Bóg mi nie pomógł, razem męczymy się w otchłani -kat i ofiara- to niesprawiedliwe!
Hmmm- pomyślimy sobie- może on ma rację- przecież został zamordowany przez brata.?..
Bolesław Kominek mówi nam jednak:
− Nie! Każdy człowiek jest grzeszny. Abel również, nawet jeśli prowadził święte życie to zgrzeszył pychą, niewiarą i gniewem.
Biskupi przypominają nam o grzesznej naturze człowieka i uczą przebaczania pomimo wszystko.
Nie ma bezgrzesznych ludzi i nie ma nieskazitelnych narodów. Nawet Panu Bogu nie wyszło z ideą narodu wybranego...
Dlatego też, wracając do sprawy Wołynia, - pamiętajmy, ale wybaczmy i prośmy o wybaczenie. Przebaczyliśmy Niemcom większe zbrodnie, przebaczmy i Ukraińcom.
Nie zatracajmy się w pysze i nienawiści. Jesteśmy chrześcijanami i braćmi.
Czytałam różne publikacje i komentarze dotyczące tych rzezi, nie tylko prasowe. Dobrze, że ten temat został wywołany, dobrze, że pamiętamy, dobrze, że nasze dzieci i wnuki dowiadują się o tym, dobrze, że czcimy pamięć poległych . Czy jednak musimy się kłócić przy tej okazji?!
Kłótnie przy tej okazji były pomiędzy wszystkimi o wszystko. Jedna opcja przeciwko innej, jeden polityk przeciwko drugiemu, Kresowianie przeciwko Kresowianom, nawet duchowni nie mogli dojść do porozumienia!
To przerażające! Kłótnie o nazewnictwo, o to kto zaczął, kto zaproszony a kto nie, kłótnie o miejsce uroczystości, o sposób upamiętnienia, o liczby- o wszystko!
A historia patrzy i jeszcze bardziej się gmatwa.
A młodzi patrzą i gorszą się takimi kłótniami.
A pomordowani spoglądają z Nieba i płaczą- nie takiej rocznicy oczekiwali!
A świat patrzy i się dziwuje, a potem wyśmiewa.
A Bóg załamuje ręce.
W dodatku trwało podjudzanie i przeciąganie na swoją stronę świadków, rodzin pomordowanych, zawłaszczanie ich wspomnień i przeżyć. To niegodne takiej rocznicy...
Czy nie powinniśmy raczej pokłonić się nisko dzieciom Wołynia?
Czy nie powinniśmy ucałować z szacunkiem spracowanych rąk tych, którzy przeżyli?
Czy nie powinniśmy pojechać do ludzi, którzy już nie mogą brać udziału w uroczystościach ze względu na wiek, stan zdrowia i z uszanowaniem, z serdecznością ich uściskać? To by im się należało, nie powinni brać udziału w bezbożnej kłótni.
Tym bardziej żenujący jest taki przykład dla młodych- czego oni się nauczą z takich przepychanek? - Chyba tylko tego, że każdą dobrą, wzniosłą idee można wypaczyć i zaprzepaścić.
Nie bronię tu, żadnej ze stron konfliktu o uczczenie rocznicy Rzezi Wołyńskiej. Nie winię konkretnej strony. Zawinili wszyscy- i z lewa i z prawa, a nawet ze środka w czasie organizacji tych uroczystości. Zawinili i Polacy, i Ukraińcy kłócąc się w czasie rocznicy- zarówno jedni jak i drudzy kierowali się nacjonalistycznymi pobudkami, a nie tędy droga.
Wszyscy chcieli dobrze, a wyszło...jak zwykle. To smutne.
Mam nadzieję, że wszyscy wyniosą naukę z tegorocznych wydarzeń i za rok uda nam się wreszcie godnie uczcić ofiary Wołynia.
Spójrzmy teraz na bukiet suszonych roślin. Czy jest piękny?
Niektórzy powiedzą, że tak.
-Tak, jest piękny. Ma ładną kompozycję, wesołe kolory i ciekawy dzbanek jako oprawę-
podoba mi się.
Ja jednak odpowiem inaczej:
-Nie! Jest okropny! Rośliny są zasuszone, niektóre sztucznie zabarwione, sztywne,
martwe, i w dodatku w nienaturalnym otoczeniu.
Wolę żywe kwiaty na grządce i polne rośliny. Wolę gdy rosną w ziemi, gdy widać i piękno kwiatów (nawet tych skromnych) w otoczeniu zieleni, i -przerażającą czasem- czerń ziemi, z dżdżownicami, ślimakami i mrówkami , a obok zwiędnięte, uschnięte, martwe już rośliny. Taki obraz to prawda i życie, a suchy, kolorowany bukiet, nawet w najpiękniejszym wazonie to fałsz i śmierć.
Podobnie jest z historią. Nie powinniśmy zasuszać i kolorować wybranych, pięknych faktów, a odrzucać inne. Tak samo nie powinniśmy utrwalać jedynie zła i okropności. Nie zostawiajmy następnym pokoleniom jedynie zgnilizny, czerni zła.
Bądźmy obiektywni w zapisywaniu historii i losu ludzi. Nie tylko przeklnijmy ale również doceńmy. Nie tylko płaczmy lecz również uśmiechajmy się do wspomnień. Wyważmy emocje. Historia to życie! - życie naszych przodków, a nie zasuszony, zakurzony bukiet wspomnień.
Obumarłe szczątki roślin i kwiatów w ich naturalnym środowisku nie zaśmiecają Ziemi, nie zatruwają jej, lecz wzbogacają i użyźniają glebę. W wazonie -nawet najpiękniej pokolorowane -są tylko śmieciami. Nie kolorujmy historii- ani na tęczowo, ani na czarno.
Na koniec przytoczę jeszcze dwa przysłowia-pierwsze ukraińskie, a drugie polskie:
„Nie szukaj prawdy w innych, kiedy jej w tobie nie ma”
„Droga do prawdy wiedzie przez błędy.”
Uczmy się na błędach, nie popełniajmy nowych.
Artykuł przeczytano 2699 razy