Historia mojej rodziny
Cieszymy się, że nasza akcja „Młodzi piszą” spotkała się z zainteresowaniem młodzieży. Poniżej wspomnienia spisane przez Angelikę Sakowską ze Starego Wołowa
Przedstawiam historię mojej rodziny, która jak wiele innych przeżyła w swym życiu lepsze i gorsze chwile oraz burzliwe czasy II wojny światowej.
Moja rodzina ze strony mamy pochodzi z terenów dawnych Kresów Wschodnich, a dokładnie z miejscowości Osowa w powiecie Pińsk. Obecnie jest to terytorium Białorusi.
Najdalsze wzmianki o moich przodkach i pamięć bliskich sięgają drugiej połowy XIX wieku. Wtedy żył mój pra, pra, dziadek Ludwik Zarzecki i jego żona Leontyna.
Oboje pochodzili z rodzin ziemiańskich. Leontyna odebrała wykształcenie gimnazjalne, grała na fortepianie, biegle mówiła po francuskim. W 1872r. na świat przyszła ich jedyna córka Leokadia Zarzecka, która w 1892r wyszła za mąż za Wincentego Michałowskiego, ziemianina z okolic Pińska.
Dochowali się siedmiorga dzieci w tym mojego pradziadka Wacława. Jako najstarszy syn mój pradziadek przejął rodzinny majątek w Osowie z przyległymi mu wioskami na trzy lata przed wybuchem II wojny światowej.
W wieku 36 lat ożenił się ze swoją służącą Antoniną. Prababcia pochodziła z rodziny chłopskiej, była najstarszą córką z dwanaściorga rodzeństwa rodziny Sawickich.
Do wybuchu wojny życie rodziny Michałowskich płynęło spokojnie. Pradziadek zajmował się prowadzeniem ospodarstwa i tartaku. Prababcia zajmowała się domem. W 1939r na świat przyszła ich pierwsza córka Zofia, później Józefa i wujek Bolesław. I w tym momencie rodzinna sielanka się kończy.
W 1943r rozpoczynają się masowe pacyfikacje wsi. Pradziadek Wincenty jako osoba wpływowa i majętna zdaje sobie sprawę z ogromnego zagrożenia dla życia swej rodziny.
Raz udaje się mu uniknąć śmierci, zmuszony jest do ucieczki. Przez wiele tygodni z małymi dziećmi ukrywają się w lasach. Pewnej nocy pradziadek chcąc zobaczyć, co się dzieje w jego majątku postanawia wrócić do domu i wtedy zastaje swój dworek w płomieniach.
Słyszy lament swojej siostry, która odmówiła ucieczki i która na jego oczach zostaje zamordowana przez banderowców. Załamany wraca do kryjówki. Po jakimś czasie udaje się mu nawiązać kontakt ze szwagrem Rudnickim, który proponuje rodzinie ucieczkę do USA.
Jednak pradziadek ma nadzieję,że wojna się wkrótce skończy, sytuacja się uspokoi i wróci do swego majątku. Tymczasem dowiaduje się również, że część członków jego rodziny w tym teść zostali wywiezieni na Syberię. Do końca wojny rodzina ukrywa się.
Latem 1945r Michałowscy przyjeżdżają transportem kolejowym na Dolny Śląsk. Podróż w wagonach bydlęcych trwa wiele tygodni. Mają ze sobą tylko jedną krowę, podręczne rzeczy i siebie.Zostaje im przydzielone gospodarstwo w miejscowości Rudno w powiecie Wołów.
Dom jest bardzo mały, jak na pięcioosobową rodzinę zaniedbany z gruntem 2-hektarowym. Trudno było to porównać z tym, co musieli zostawić.... Rodzina utrzymuje się z pracy na gospodarstwie.
W 1952r urodzi się jeszcze jeden brat mojej babci,a w 1956r moja babcia Halina Michałowska jako najmłodsza z rodziny. Życie w tym czasie jest dla nich bardzo trudne.
W okresie stalinowskim prababcia Antonina zostaje uwięziona za odmowę wydania deputatu żywnościowego dla Państwa. Diadkowie mojej mamy do końca życia mieli nadzieję, że odzyskają majątek rodzinny i wrócą w swoje strony.
Nie pogodzili się nigdy z rzeczywistością i mówili : ”Dziecko nie zapomnij nigdy, z jakiej rodziny pochodzisz, tyś z Michałowskich”
Z kolei rodzina ze strony ojca mojej mamy pochodzi również z Kresów wschodnich z miejscowości Buczacz w województwie Tarnopol. Obecnie są to tereny Ukrainy.
Po zakończeniu II Wojny Światowej pradziadkowie Tekla z domu Lipka i Antoni Kubasiewicz osiedlili się razem z synem Michałem w powiecie biłgorajskim.
Pradziadek w młodości służył jako ułan w Pułku Ułanów Lubelskich. W czasie wojny został ciężko ranny w nogę w walce z bandą UPA .Po wojnie trudnił się stolarstwem i ciesielstwem.
W 1949r.urodził się mój dziadek Stanisław. W latach 1949-51 uczestniczył w budowie miasta Nowa Huta. W 1956 w poszukiwaniu lepszego życia na zaproszenie rodziny przyjechał do miejscowości Boraszyn w powiecie wołowskim. Zajął ostatni wolny dom we wsi, ale nim mógł się wprowadzić do mieszkania mieszkał przez dwa tygodnie w stodole.
Rodzina zajmowała się uprawą roli. Dziadek uczęszczał do szkoły podstawowej w Tarchalicach. W wieku 15 lat szybko musiał dorosnąć gdyż zmarł nagle ojciec. Po odbyciu służby wojskowej w 1974r poznaje moją babcię Halinę Michałowską, z którą w 1975r bierze ślub. Razem mieszkają w rodzinnym domu dziadka.
W 1976r urodziła się moja mama Agnieszka jako najstarsza z trojga rodzeństwa. W 1996r. moja mama wyszła za mąż za Andrzeja Sakowskiego. Tata jako strażak służył w Państwowej Straży Pożarnej w Lubinie. W latach 1999-2007 prowadził Ochotniczą Straż Pożarną w Ścinawie.
Do szóstego roku życia mieszkałam razem z rodzicami w remizie strażackiej. Było to niezwykłe doświadczenie, dźwięk syreny alarmowej, wyjazdy wozów strażackich, zawody pożarnicze....
Na tym kończy się moja opowieść. Jestem dumna, że mam taką rodzinę i bardzo kocham. Dalsze losy będę pisać, ja swoim życiem i postępowaniem.
Angelika Sakowska kl.5 Szkoła Podstawowa w Starym Wołowie
Fot. Msza w intencji ofiar Wołynia i Kresowian w Kościele pw. Św. Karola Boromuesza w Wołowie
Najdalsze wzmianki o moich przodkach i pamięć bliskich sięgają drugiej połowy XIX wieku. Wtedy żył mój pra, pra, dziadek Ludwik Zarzecki i jego żona Leontyna.
Oboje pochodzili z rodzin ziemiańskich. Leontyna odebrała wykształcenie gimnazjalne, grała na fortepianie, biegle mówiła po francuskim. W 1872r. na świat przyszła ich jedyna córka Leokadia Zarzecka, która w 1892r wyszła za mąż za Wincentego Michałowskiego, ziemianina z okolic Pińska.
Dochowali się siedmiorga dzieci w tym mojego pradziadka Wacława. Jako najstarszy syn mój pradziadek przejął rodzinny majątek w Osowie z przyległymi mu wioskami na trzy lata przed wybuchem II wojny światowej.
W wieku 36 lat ożenił się ze swoją służącą Antoniną. Prababcia pochodziła z rodziny chłopskiej, była najstarszą córką z dwanaściorga rodzeństwa rodziny Sawickich.
Do wybuchu wojny życie rodziny Michałowskich płynęło spokojnie. Pradziadek zajmował się prowadzeniem ospodarstwa i tartaku. Prababcia zajmowała się domem. W 1939r na świat przyszła ich pierwsza córka Zofia, później Józefa i wujek Bolesław. I w tym momencie rodzinna sielanka się kończy.
W 1943r rozpoczynają się masowe pacyfikacje wsi. Pradziadek Wincenty jako osoba wpływowa i majętna zdaje sobie sprawę z ogromnego zagrożenia dla życia swej rodziny.
Raz udaje się mu uniknąć śmierci, zmuszony jest do ucieczki. Przez wiele tygodni z małymi dziećmi ukrywają się w lasach. Pewnej nocy pradziadek chcąc zobaczyć, co się dzieje w jego majątku postanawia wrócić do domu i wtedy zastaje swój dworek w płomieniach.
Słyszy lament swojej siostry, która odmówiła ucieczki i która na jego oczach zostaje zamordowana przez banderowców. Załamany wraca do kryjówki. Po jakimś czasie udaje się mu nawiązać kontakt ze szwagrem Rudnickim, który proponuje rodzinie ucieczkę do USA.
Jednak pradziadek ma nadzieję,że wojna się wkrótce skończy, sytuacja się uspokoi i wróci do swego majątku. Tymczasem dowiaduje się również, że część członków jego rodziny w tym teść zostali wywiezieni na Syberię. Do końca wojny rodzina ukrywa się.
Latem 1945r Michałowscy przyjeżdżają transportem kolejowym na Dolny Śląsk. Podróż w wagonach bydlęcych trwa wiele tygodni. Mają ze sobą tylko jedną krowę, podręczne rzeczy i siebie.Zostaje im przydzielone gospodarstwo w miejscowości Rudno w powiecie Wołów.
Dom jest bardzo mały, jak na pięcioosobową rodzinę zaniedbany z gruntem 2-hektarowym. Trudno było to porównać z tym, co musieli zostawić.... Rodzina utrzymuje się z pracy na gospodarstwie.
W 1952r urodzi się jeszcze jeden brat mojej babci,a w 1956r moja babcia Halina Michałowska jako najmłodsza z rodziny. Życie w tym czasie jest dla nich bardzo trudne.
W okresie stalinowskim prababcia Antonina zostaje uwięziona za odmowę wydania deputatu żywnościowego dla Państwa. Diadkowie mojej mamy do końca życia mieli nadzieję, że odzyskają majątek rodzinny i wrócą w swoje strony.
Nie pogodzili się nigdy z rzeczywistością i mówili : ”Dziecko nie zapomnij nigdy, z jakiej rodziny pochodzisz, tyś z Michałowskich”
Z kolei rodzina ze strony ojca mojej mamy pochodzi również z Kresów wschodnich z miejscowości Buczacz w województwie Tarnopol. Obecnie są to tereny Ukrainy.
Po zakończeniu II Wojny Światowej pradziadkowie Tekla z domu Lipka i Antoni Kubasiewicz osiedlili się razem z synem Michałem w powiecie biłgorajskim.
Pradziadek w młodości służył jako ułan w Pułku Ułanów Lubelskich. W czasie wojny został ciężko ranny w nogę w walce z bandą UPA .Po wojnie trudnił się stolarstwem i ciesielstwem.
W 1949r.urodził się mój dziadek Stanisław. W latach 1949-51 uczestniczył w budowie miasta Nowa Huta. W 1956 w poszukiwaniu lepszego życia na zaproszenie rodziny przyjechał do miejscowości Boraszyn w powiecie wołowskim. Zajął ostatni wolny dom we wsi, ale nim mógł się wprowadzić do mieszkania mieszkał przez dwa tygodnie w stodole.
Rodzina zajmowała się uprawą roli. Dziadek uczęszczał do szkoły podstawowej w Tarchalicach. W wieku 15 lat szybko musiał dorosnąć gdyż zmarł nagle ojciec. Po odbyciu służby wojskowej w 1974r poznaje moją babcię Halinę Michałowską, z którą w 1975r bierze ślub. Razem mieszkają w rodzinnym domu dziadka.
W 1976r urodziła się moja mama Agnieszka jako najstarsza z trojga rodzeństwa. W 1996r. moja mama wyszła za mąż za Andrzeja Sakowskiego. Tata jako strażak służył w Państwowej Straży Pożarnej w Lubinie. W latach 1999-2007 prowadził Ochotniczą Straż Pożarną w Ścinawie.
Do szóstego roku życia mieszkałam razem z rodzicami w remizie strażackiej. Było to niezwykłe doświadczenie, dźwięk syreny alarmowej, wyjazdy wozów strażackich, zawody pożarnicze....
Na tym kończy się moja opowieść. Jestem dumna, że mam taką rodzinę i bardzo kocham. Dalsze losy będę pisać, ja swoim życiem i postępowaniem.
Angelika Sakowska kl.5 Szkoła Podstawowa w Starym Wołowie
Fot. Msza w intencji ofiar Wołynia i Kresowian w Kościele pw. Św. Karola Boromuesza w Wołowie
Artykuł przeczytano 17716 razy