Koniec Chiniówki - ostatnia część wspomnień Anastazji z Kresów.
Anastazja Paszkowska – wspominała
Anna Małgorzata Budzińska – spisała
Anna Małgorzata Budzińska – spisała
Niedawno pisałam o Chiniówce- polskiej wsi przedwojennej ze wspomnień Pani Anastazji. Mówiła między innymi o cudownych pagórkach, polach pokrytych kwiatami o każdej porze roku. Nieraz były całe niebieskie, może tak:
Niestety przyszedł czas, kiedy te piękne kobierce zabłysnęły nienaturalną dla nich purpurą- czerwienią ludzkiej krwi! …
Wróćmy więc do wspomnień Pani Anastazji- jest już mężatką:
„ W 1939 roku mąż poszedł na wojnę. W 1940 r. urodziłam dziecko. Wojna długo nie trwała, mąż powrócił, ale naszą Wolną Niepodległą Polskę wrogowie znów rozebrali. Rosjanie weszli ze wschodu a Niemcy z zachodu. To już był czwarty rozbiór Polski i Polacy znów zostali w niewoli. W 1942 roku urodziłam drugie dziecko, była bieda. Rosjanie zaczęli w 1940 roku wywozić na Sybir ludzi bogatych co nazywali ich kułakami, a też policjantów, oficerów polskich i ich rodziny.
W 1941 roku Niemcy napadli na Rosjan- wtedy jeszcze gorzej się zrobiło. Nic nie można było kupić, ludzie potajemnie mełli zboże na żarnach, nie wolno było chleba piec, wszystko trzeba było oddać im. Zaczęli wywozić do Niemiec młodzież i nawet dzieci 10, 15 letnie na roboty.
Z drugiej strony – Ukraińcy zaczęli napadać na polskie wioski, mordowali Polaków, palili żywcem, rżnęli nożami, siekierami, kosami, widłami, ucinali języki, oczy wydłubywali, brzuchy rozpruwali ciężarnym kobietom, dzieci brali na widły i krzyczeli: - Dywica lachi, to wasz polski Oreł łytyt!
Żywcem ludzi wrzucali do studni, a na wierzch kamienie i ziemią zasypywali- od małych niemowląt do starych ludzi. Kto się dostał do ich rąk to już najczęściej nie wyszedł żywy.
Taki rozkaz wydał ich dowódca Stypan Bandera i drugi pomocnik Taras Bulba. Polacy uciekali do miast, ale w miastach Niemcy robili łapanki i wywozili- jednych do Niemiec na roboty, a drugich na zatracenie do Oświęcimia Brzezinki i innych obozów. To było żywe piekło na ziemi! Niemcy mordowali Żydów, a Ukraińcy Polaków. Ludzie zostawiali ziemie, budynki, cały swój dobytek i uciekali z duszą na ramieniu gdzie kto mógł.”
- tak opowiada Pani Anastazja i nawet teraz, po tylu latach słychać drżenie w jej głosie i zdenerwowanie. Wyczuwa się to szczególnie, gdy zaczyna wspominać historię swej najbliższej rodziny i wsi Chiniówka:
Jechali my w Wielką Sobotę wozem (innym razem mówi, że w sobotę na Zielone Świątki) do Komaszówki (20 km), do rodziny mojego męża. Wzięli my tylko to co na sobie i jedną sukienkę na zmianę, bo to na święto. Wybieraliśmy się całą rodziną (mieli już dwie córki Danutę i Halinę). A moja mama mówi:
-Zostaw mi chociaż Danuśkę (starszą), niech ze mną zostanie – a córka w płacz, że też chce jechać. To pojechaliśmy razem. Przyjeżdżamy do Komaszówki, trochę posiedzieli, a na drugi dzień widzimy dym z daleka:
- O tam, tam się pali na górze!
- Oj, toż to nasza Chiniówka się pali!- nasza wioska była położona na górce.
Wieści szybko się roznoszą. Wiemy, że Ukraińcy napadli. Potem dowiedziała się ja, że mamę moją zamordowali, wszystko zabrali, wieś spalili.
- Była tam Pani potem?
- Nie! Czegoż ja tam pojadę- myślałam- żeby i mnie zamordowali? To ja już tam nie pojechała. Ja pojechała z jednym takim do Mizocza. On zabrał dwoje dzieci zamordowanej swojej siostry i szwagra , mnie i jeszcze dwie kobiety.
- Oj, straszne to było, że aż! I czemu to tak?! Przecież Ukraińcy to byli dobry ludzie. Żenili się, razem chodzili my na zabawy, tańczyli, śpiewali…. A potem jakaś cholera ich napadła, diabeł w nich wstąpił- zaczęli mordować Polaków. Nie wiem, że to rozumu nie mieli, i za co to!? Przecież my byli dobrymi sąsiadami.
W Komaszówce tylko mojego męża matka mieszkała, brat już umarł i ojciec umarł- tylko matka została. Miała 9 hektarów ziemi i chciała cobyśmy tam u niej mieszkali ale ja wolała na 3 hektarach z moją matką w Chiniówce.
Gdyśmy na ten dym patrzyli to nie wiedzieli co robić, czy uciekać , czy zostać. A Ukraińce to byli takie skryte, nie przyznawali się, że będą mordować. Ale widać było, że jest źle, nie chcieli już z Polakami rozmawiać- mówili : „Lachy smerdziasze” Po lasach siedzieli ci z bandy, chowali się.
A niektóre nie chcieli iść do bandy. Ten mój ukraiński kawaler co ja go nie chciała to on mówił dobrze po polsku, ładnie rozmawiał, był dobry człowiek, ale dobrze, że my się nie ożenili. On nie chciał iść do bandy. Poszedł do Ostroga- tam brali do wojska i Polaków i Ukraińców razem. Poszedł tam, bo nie chciał do bandy i jeszcze dwóch takich z nim poszło. Ale tego nie dożyli. Jeszcze zanim włożyli to ubranie wojskowe to ich pobili, pozabijali. Ukraińcy ich pozabijali, że nie chcieli iść do bandy.
A wokoło było strasznie. Nie było takiej polskiej wioski co by Polaka nie zamordowali, a wiele całych wiosek poszło z dymem i na zatracenie. Oni wszystkich Polaków mordowali. Nie daj Boże jak mordowali!
Tutaj Pani Anastazja zawiesza głos. Musi odsapnąć.
Mówienie ją zmęczyło, a w dodatku te znów obudzone emocje… Kładzie się na trochę a ja podaję jej picie.
Potem, już na leżąco ciągnie dalej wspomnienia:
Moją mamę, wujaszka, wujenkę i ich dwóch synów to nożami zamordowali. Takimi długimi nożami. Wie pani, tu na targu ja kiedyś kupiła taki długi mocny nóż- na pamiątkę, że takim moją mamę zamordowali. Moja mama nazywała się Rozalia Wierzbicka- dostała 8 noży w plecy.
Kazali wszystkim się położyć i tak ich mordowali nożami. Wuj Piotr nie chciał się położyć to mu brzuch rozpruli i męczył się, bo mu kiszki wypłynęły. Jego syn Wacek lat 15 zaczął uciekać, został postrzelony w nogi, upadł, doskoczyli do niego i podziobali nożami raz przy razie.
Drugi syn Jan 12 lat pasł krowy, został złapany razem z czwórką innych dzieci – miały poprzebijane piersi bagnetami i powiązali ich drutami kolczastymi. Najstarszy syn Marian przybiegł do domu, chciał ostrzec, żeby się chowali ale już było za późno. Krwi było po kostki.
Moja mama i jego mama jeszcze się trzepały i charchotały, a ojciec ryczał z bólu i opowiadał jak to było. Żądali pieniędzy i zegarki, potem kazali się kłaść na podłodze i zadawali ciosy.
Potem on ich wszystkich pozaciągał i wrzucił do jamy. Była taka głęboka jama co kartofle na zimę my składali- tam ich wrzucił jak do grobu.
Tylko przykrył jamę prześcieradłem Mojego wujaszka to pociągnęli nożem brzuch tak od góry do samego dołu, że mu kiszki wypłynęły. Ale wujaszek jeszcze żył do niedzieli. To on go zabandażował i na wóz - do Mizocza chciał zawieźć. Ale wujaszek umarł po drodze. To on z powrotem do Chiniówki i tam gdzie moja mama, jego mama i rodzina to tam, do tego dołu go wrzucił, żeby byli razem. Nawet nie zasypywał, tak zostawił i sam uciekł do Mizocza.
-I to on Pani wszystko opowiedział jak było?
Nie tylko on. Ja jeździła z Komaszówki do Mizocza, bo ich tam więcej było takich co uciekli z Chiniówki to oni mi opowiadali jak to wszystko było.
- I co ja mogłam?- Ja nic już nie mogła zrobić! Ja już tam więcej nie pojechała. Ja na dzisiejszy dzień tam nie była – na Chiniówce- i już nie pojadę…
Z Ukraińców diabły się porobiły i my się ich bali. A to wszystko Niemcy porobili. Obiecali im Ukrainę- i co?!
W Dubnie służyła taka jedna Niemka z Komaszówki. I ona dowiedziała się od Niemców, że będzie napad ukraiński na Komaszówkę- bo oni wiedzieli, ale nic nie robili. To ona poszła do Niemców i prosi:
-Tam biedne, dobre ludzie mieszkają, nie mordujcie ich. Nie pozwólcie. Obrońcie.
W nocy pojechało niemieckie wojsko do Komaszówki. Wszystkie ludzie tam przestraszone były, pochowali się, niektórzy uciekli na noc na pole. No, ale my z małymi dziećmi- nijak uciekać. Wszyscy z małymi dziećmi, stare dziady i chore zostali my w jednym domu, wszystko pozamykane a oni stukają. Tej Niemki mąż był Polakiem i on był z tymi Niemcami i woła:
- Nie bójcie się, to Niemcy przyjechali z Dubna, żeby was obronić.- Teściowa więc otworzyła. Na drugi dzień jednak ci wojskowi mówią:
-Uciekajcie stąd! Więcej was nie możemy bronić. Dzisiaj darujemy wam życie, ale jutro zabierajcie się, bo będą was mordować. – Niemcy z Ukraińcami to jedna paczka była.
Uciekliśmy więc do Dubna. Tam byliśmy na kwaterze u Ukraińców i baliśmy się. Mój załatwił wagon i uciekliśmy do Brodów. Potem w Brodach całe miasto ewakuowali. Niemcy wywozili do lagru, do Lwowa, a stamtąd jednych na zagładę do obozu, innych na roboty, jednych gdzieś spalali, innych gdzieś tam zabijali. Ginęli i Polaki, i Ukraińcy, i Ruscy, i Żydzi- wszyscy!
Nie wiem jakim cudem my ocaleli, ale przeżyliśmy.
Tak się kończy kresowa opowieść Pani Anastazji. Potem wcale nie było jej łatwiej. Po długiej tułaczce osiadła wreszcie po wojnie na Ziemiach Zachodnich, teraz mieszka w Sulechowie.
Mam jeszcze zeszyt z jej wierszami, oto kolejny z nich:
Tęsknota za Matką i rodziną.
Często mi się smutno robi
Gdy przypomnę Wołyń sobie-
Tę rodzinną wioskę, (Chiniówkę)
Swoją białą chatkę
I zamordowaną moją drogą Matkę.
Gdy w 43roku ich opuściłam
To już nigdy tam nie byłam
Tego miejsca nie widziałam
Chociażbym tego chciała.
I tak nieraz myślę sobie:
Gdybym ja tak skrzydła miała
Zaraz bym tam poleciała
I znów się zastanawiam
I znów myślę sobie:
Gdybym tam poleciała
Czyżbym te miejsca poznała?
Nie ma przecież tam już ludzi
Ani naszej wioski
Ani jednej chatki
Tylko las tam duży porósł.
A w tym lesie, blisko drogi
Po ziemniakach jamie
Leżą kości wuja, cioci i ich syna
I rodzonej mojej Mamy!
Bandziory ukraińskie ich pomordowali
I do tej jamy po ziemniakach
Wszystkich razem powrzucali, ziemią przysypali.
Nie ma tam mogiły
Ni krzyża małego
Trudno by tam było poznać miejsca tego.
I znów myślę sobie, smutno mi się robi:
A gdybym tam poleciała
I miejsca te odszukała
To bym tam mogiłę zaraz usypała
I krzyż mały postawiła
Wianek z kwiatów bym uwiła
I na krzyżu zawiesiła
Na mogile kwiatów bym nasadziła
I świece bym zapaliła.
Uklękłabym przy mogile
Za ich dusze męczenników
Anioł Pański bym zmówiła…
Lecz ja już tam nie polecę
Tego miejsca nie zobaczę!
Lecz gdy wspomnę straszną śmierć ich
Serce moje z bólu płacze.
I wspominam tych szakali
Jak Polaków mordowali.
I za co?! Co im złego Polacy zrobili
Przecież w zgodzie nimi żyli
Lecz napadła ich choroba
I się w diabły zamienili-
Bili, rżnęli i rąbali, żywcem palili
I na polskiej krwi
I na polskich trupach
Samostyjną Ukrainę budowali!
Żal mi biednych ludzi co w tej ziemi leżą
Bez krzyży, bez mogiły jakby dzikie zwierze.
Te wszystkie dusze męczenników
Dziś na swe groby spoglądają
I do Pana Boga, do ludzi o pamięć wołają
Żaden więcej komentarz nie jest tu potrzebny.
Artykuł przeczytano 7600 razy