Informacja po powrocie z Ukrainy w dniu 07-03-2022
Towarzystwo Miłośników Kultury Kresowej podjęło akcję zbiórki finansów i darów rzeczowych, z przeznaczeniem na najpilniejsze potrzeby dla środowisk Polaków, a także innych mieszkańców Ukrainy, w sytuacji napaści na kraj naszego sąsiada przez Rosję.
W krótkim czasie uzyskaliśmy od mieszkańców naszego regionu – osób fizycznych, a także firm - wiele darów rzeczowych.
Wszystkie przestrzenie w samochodzie zapełnione. Otwieranie drzwi bocznych (tylnych też) wymusza przytrzymywanie wylatujących elementów ładunku
Żywność z długim okresem przydatności, materiały opatrunkowe i inne medykamenty, chemia gospodarcza, środki higieniczne, latarki, termosy, śpiwory, kołdry, koce, ciepła odzież, buty, zabawki dla dzieci i inny użyteczny asortyment przedmiotów zapełnił 2 duże busy, a w magazynku Towarzystwa pozostało jeszcze sporo nie mieszczących się do tej partii transportu darów.
Dla bezpieczeństwa podroży i ułatwienia przejezdności na punktach kontrolnych odpowiednio oznakowaliśmy pojazd, z każdej strony
Jeden bus wyruszył na granicę z Ukrainą w sobotę (05.03.2022) i po dotarciu do strefy granicznej wszystko zostało przeładowane na transport przewoźnika ukraińskiego i zawiezione na Wołyń.
Tam adresatami byli mieszkańcy w rejonie obwodu żytomierskiego i Siostry Sercanki.
Drugi bus wypełniony darami wyruszył na Ukrainę w niedzielę (06.03.2022) i po przekroczeniu granicy dojechał za Lwów, gdzie wszystko przekazano Siostrom Franciszkankom oraz Księżom Salezjanom. Część tych darów, będzie zagospodarowana na miejscu, na rzecz dzieci, młodzieży i osób starszych, będących pod opieką tych zgromadzeń, a pozostała część zostanie dostarczona w rejon Żytomierza.
Dzieci pod opieką Zgromadzenia
Zgromadzenia te wsparliśmy również finansowo, gdyż chociażby zwiększone wydatki na paliwo – przy transporcie darów dalej oraz utrzymanie uzyskujących w domach zgromadzeń uciekinierów, znacznie zwiększa bieżące wydatki Sióstr i Księży.
Należy wyrazić wielki szacunek i uznanie Siostrom i Księżom za bezmiar wysiłku i pracy wykonywanej w tej nadzwyczajnej sytuacji na rzecz pomocy ludziom opuszczającym w strachu rodzinne strony, umykając przed bombardowaniami i zniszczeniami ich mieszkań i miejscowości.
Strona polska. Mieszkańcy Ukrainy, po odprawie granicznej wsiadają do podstawianych systematycznie autobusów komunikacji miejskiej z Polski, aby dojechać do przygranicznych punktów recepcyjnych
Czekając na przejściu granicznym na wjazd w polską strefę graniczną obserwowaliśmy jak co kilka minut podjeżdżają tam autobusy komunikacji miejskiej z Polski, wjeżdżają w pas graniczny i po kilkunastu minutach wyjeżdżają w kierunku Polski, wypełnione uciekinierami z Ukrainy.
Wchodzący na stronę polską tłum uciekinierów. My czekamy na wjazd z darami w strefę ukraińską
Tak się działo przez ponad 2 godziny oczekiwania w kolejce, na wjazd w strefę kontroli polskiej.
Po dojechaniu do strefy ukraińskiej (po kontroli paszportowej i celnej przez służby polskie), widzieliśmy idący od strony ukraińskiej, tłum ludzi, który zmierzał do odprawy po stronie naszego kraju. Umęczeni dotychczasową podróżą ludzie z dziećmi na ręku, na wózkach, prowadzonymi za rękę, z malutkimi tobołkami najpotrzebniejszych rzeczy, niekiedy ze skrzynkami , w których transportowali pieski i koty, aby nie zostawiać ich na pastwę losu, osoby starsze z trudnościami samodzielnego poruszania się, osoby na wózkach inwalidzkich, to wszystko, ten widok, dławi gardło i rozdziera serce.
Po stronie ukraińskiej niezliczony tłum ludzi czeka na przejście do Polski
Po odprawie przez służby polskie ludzie ci usiłują wsiąść do podstawianych autokarów i odjeżdżają w niepewne jutro – do punktów recepcyjnych przy granicy.
Po przejechaniu kordonu ukraińskiego (po wypełnieniu stosownej deklaracji, dotyczącej wiezionej pomocy) widzimy ciągnący się kolejny tłum ludzi, którzy oczekują na wpuszczenie w kordon graniczny ukraiński, a także wielokilometrowy sznur samochodów osobowych, które są całkowicie wypełnione pasażerami i oczekują mnóstwo godzin, aby dostać się do Polski.
Tego nie koniec. W miejscowościach, przez które przejeżdżamy, a także wszystkich bocznych odnogach, ustawione stanowiska kontrolne miejscowych obrońców regionu. Wysokie obwarowania z worków wypełnionych piaskiem, gdzie się udało – ustawione w pryzmy bloki betonowe, rozpostarte nad nimi siatki maskujące, pospawane ze sobą kątowniki, szyny i inne elementy stalowe – jako zapory, mnóstwo wykonanych na prędce kolców przebijających opony samochodów. Wszędzie tam stanowiska z polowymi piecykami (często z beczek stalowych), w których spalane są kawałki drewna, aby się ogrzewać i wokół dużo wyciętych drzew, które zostały pocięte na krótkie kawałki – polana i czekają w pobliżu, w pogotowiu – do użycia.
Przejazdy te są zawężone do szerokości jednego pojazdu i zmuszeni jesteśmy mocno zwolnić, aby poddać się kontroli przez strzegące ich patrole. Informacja o wiezieniu pomocy Ukrainie ułatwia przejazd przez te punkty kontrolne.
Wszędzie sytuacja taka sama. Mijane „checkpointy” budzą grozę i obrazują powagę sytuacji.
Bardzo dużo tablic drogowych z nazwami miejscowości zostało owiniętych czarną folią stretchową, w celu utrudnienia orientacji w terenie wrogowi. Trochę to i nam utrudnia kontrolę jazdy, ale na szczęście trasę pokonujemy już kolejny, niezliczony raz, więc dajemy sobie radę.
Po przekazaniu darów odbiorcom nocujemy u Sióstr. Tu obowiązuje zaciemnienie okien i gaszenie wszystkich świateł o godz. 22.00, co jest dla nas jeszcze jednym znakiem, że nie ma przelewek.
Po noclegu, zabieramy w powrotną drogę młodą kobietę z 7-letnią córką i koleżankę kobiety, które opuściły rejon Odessy. We Wrocławiu odbierze ich krewny z Bolesławca.
Tankowanie na stacji paliw odbywa się przy limicie 20 l paliwa na pojazd osobowy.
Zakupy w sklepie uświadamiają, że ogłoszono tu na czas wojenny prohibicję i półki z alkoholami są owinięte folią.
Dojazd do strefy granicznej po stronie ukraińskiej ukazuje znowu obrazy wielokilometrowej kolejki samochodów w kierunku polskim i tłumy ludzi oczekujących na piesze przejście do Polski.
Ponieważ mamy w busie jeszcze 3 wolne miejsca zajeżdżamy do centrum pomocy w Przemyślu, gdzie w budynku dawnego Tesco „koczują” uciekinierzy, oczekując na życzliwych przewoźników (kierowców), którzy zabraliby ich w pożądanym kierunku.
W dawnym Tesco urządzono punkt recepcyjny. W jednym z sektorów (jest ich wiele) łóżka polowe z materacami, kołdrami i śpiworami, gdzie można ogrzać się i odpocząć po trudach wielu godzin docierania na naszą stronę granicy
Wszystkie zakamarki i przestrzenie budowli wykorzystane maksymalnie
Tu organizacja dość sprawna. Kierowcy rejestrują się, deklarując kierunek i ilość miejsc w samochodzie i zostają skierowani w sektor (ponumerowany) pomieszczeń, gdzie oczekują chcący pojechać w deklarowanym kierunku. Po dotarciu w rejon z numerem 14 (Wrocław) odszukuję osoby chętne do wspólnej jazdy i zabieram kolejne 3 osoby do Wrocławia. Trochę żal, że nie mogę zabrać mamy z dwójką małych (około 6 letnich) chłopców z ich babcią i dziadkiem, ale to już razem 5 osób, a miejsca są 3.
Dziadek deklaruje, że wezmą chłopców na kolana i zmieszczą się na 3 siedzeniach, jednak względy bezpieczeństwa i odpowiedzialność za pasażerów nie pozwalają ugiąć się i zabrać tej rodziny, choć serce krwawi.
Cóż? Trudno to wszystko komentować – brak słów!
Po co to wszystko? Jakie to ogromne straty, zniszczenia i cierpienie ludzkie.
Ile istnień niewinnych osób pochłonie?
Wreszcie – kto za to wszystko odpowie, a kto wyrówna straty? Choć przecież życia ludziom zamordowanym nie zwróci!
A my?
Potrzebą chwili jest ratowanie tych uciekających ludzi, bo cóż jako jednostki możemy innego, użyteczniejszego zrobić?
Owszem, należy wznosić nasze obywatelskie głosy do rządzących tym światem i domagać się stanowczej reakcji, ale na naszym podstawowym poziomie powinniśmy nieść doraźną pomoc potrzebującym jej, każdy na miarę swoich możliwości.
Wszelka pomoc rzeczowa, finansowa, organizacyjna i służebna wobec uciekinierów umożliwi im choć trochę zobaczyć swoją przyszłość z jakąś minimalną nadzieją na powrót do tych domów, które jeszcze zostaną i do swoich bliskich, których zostawili na Ukrainie, rozłączając się teraz z nimi w pośpiechu.
Wyrażam wielki szacunek dla wszystkich zaangażowanych w pomoc służb państwowych i pozarządowych, a także dla wielkiej rzeszy wszystkich wolontariuszy – w szczególności tych na samej granicy. Również wielkie uznanie dla milionów Polaków, którzy włączają się w każdą pomoc w jakikolwiek sposób
Pragniemy serdecznie podziękować wszystkim życzliwym osobom, firmom i instytucjom, które włączyły się w akcję pomocy poprzez nasze Towarzystwo i przekazały na ten cel środki finansowe oraz dary rzeczowe.
Już niedługo wyjeżdża rano kolejny, duży, całkowicie załadowany darami rzeczowymi bus z przeznaczeniem darów w rejon Wołynia.
Gromadzimy także dary do następnego transportu, w kolejny rejon Ukrainy.
Maćku! Dziękuję za wspólną pomoc w gromadzeniu darów, wspólną jazdę z darami i powrót z uciekinierami i jazdę z ostatnią pasażerką (po 12 godzinach naszej podróży z Ukrainy do Wrocławia), aż do Słubic i powrót do Wrocławia, do swojego domu. Twoja podróż trwała aż 18 godzin.
Będzie mi niezmiernie miło i bezpiecznie pojechać wspólnie ponownie.
spisał:
Zbyszek Saganowski
Drodzy, Kochani członkowie Towarzystwa Miłośników Kultury Kresowej, brak mi słów aby wyrazić wdzięczność za dary waszych Wielkich Serc. Nigdy nie przestanę dziękować Bogu, że w moim życiu spotkałam tak wspaniałe osoby z waszego towarzystwa.
Obecnie ludzie na Ukrainie przeżywają bardzo trudne czasy. W związku z wojną dużo osób, które pozostały na miejscu, straciło pracę i przeżywa rozpacz, depresję, panikę, która ich paralizuje. Nie wiadomo w którym momencie i gdzie spadnie bomba, kiedy wyłączą światło, braknie ciepła i chleba.
To, co zrobiliście dla nas, przesyłajac tak dużo wszelkich darów, dla niektórych osób było jakby zapaleniem nowego światła nadziei - jeszcze nie wszystko stracone, nie jesteśmy sami, jest ktoś, kto wyciągnie do ciebie rękę z kawałkiem chleba i nie tylko.
................................
Ludzie bardzo się cieszyli waszymi darami, dla nich to był wyraźny Palec Boży, który napełnił ich otuchą i nową nadzieją.
Niech Bóg sam będzie Waszą nagrodą za to, że nigdy nie zostawiacie nas w potrzebie.
Należy wyrazić wielki szacunek i uznanie Siostrom i Księżom za bezmiar wysiłku i pracy wykonywanej w tej nadzwyczajnej sytuacji na rzecz pomocy ludziom opuszczającym w strachu rodzinne strony, umykając przed bombardowaniami i zniszczeniami ich mieszkań i miejscowości.
Strona polska. Mieszkańcy Ukrainy, po odprawie granicznej wsiadają do podstawianych systematycznie autobusów komunikacji miejskiej z Polski, aby dojechać do przygranicznych punktów recepcyjnych
Czekając na przejściu granicznym na wjazd w polską strefę graniczną obserwowaliśmy jak co kilka minut podjeżdżają tam autobusy komunikacji miejskiej z Polski, wjeżdżają w pas graniczny i po kilkunastu minutach wyjeżdżają w kierunku Polski, wypełnione uciekinierami z Ukrainy.
Wchodzący na stronę polską tłum uciekinierów. My czekamy na wjazd z darami w strefę ukraińską
Po dojechaniu do strefy ukraińskiej (po kontroli paszportowej i celnej przez służby polskie), widzieliśmy idący od strony ukraińskiej, tłum ludzi, który zmierzał do odprawy po stronie naszego kraju. Umęczeni dotychczasową podróżą ludzie z dziećmi na ręku, na wózkach, prowadzonymi za rękę, z malutkimi tobołkami najpotrzebniejszych rzeczy, niekiedy ze skrzynkami , w których transportowali pieski i koty, aby nie zostawiać ich na pastwę losu, osoby starsze z trudnościami samodzielnego poruszania się, osoby na wózkach inwalidzkich, to wszystko, ten widok, dławi gardło i rozdziera serce.
Po stronie ukraińskiej niezliczony tłum ludzi czeka na przejście do Polski
Po odprawie przez służby polskie ludzie ci usiłują wsiąść do podstawianych autokarów i odjeżdżają w niepewne jutro – do punktów recepcyjnych przy granicy.
Po przejechaniu kordonu ukraińskiego (po wypełnieniu stosownej deklaracji, dotyczącej wiezionej pomocy) widzimy ciągnący się kolejny tłum ludzi, którzy oczekują na wpuszczenie w kordon graniczny ukraiński, a także wielokilometrowy sznur samochodów osobowych, które są całkowicie wypełnione pasażerami i oczekują mnóstwo godzin, aby dostać się do Polski.
Tego nie koniec. W miejscowościach, przez które przejeżdżamy, a także wszystkich bocznych odnogach, ustawione stanowiska kontrolne miejscowych obrońców regionu. Wysokie obwarowania z worków wypełnionych piaskiem, gdzie się udało – ustawione w pryzmy bloki betonowe, rozpostarte nad nimi siatki maskujące, pospawane ze sobą kątowniki, szyny i inne elementy stalowe – jako zapory, mnóstwo wykonanych na prędce kolców przebijających opony samochodów. Wszędzie tam stanowiska z polowymi piecykami (często z beczek stalowych), w których spalane są kawałki drewna, aby się ogrzewać i wokół dużo wyciętych drzew, które zostały pocięte na krótkie kawałki – polana i czekają w pobliżu, w pogotowiu – do użycia.
Przejazdy te są zawężone do szerokości jednego pojazdu i zmuszeni jesteśmy mocno zwolnić, aby poddać się kontroli przez strzegące ich patrole. Informacja o wiezieniu pomocy Ukrainie ułatwia przejazd przez te punkty kontrolne.
Wszędzie sytuacja taka sama. Mijane „checkpointy” budzą grozę i obrazują powagę sytuacji.
Bardzo dużo tablic drogowych z nazwami miejscowości zostało owiniętych czarną folią stretchową, w celu utrudnienia orientacji w terenie wrogowi. Trochę to i nam utrudnia kontrolę jazdy, ale na szczęście trasę pokonujemy już kolejny, niezliczony raz, więc dajemy sobie radę.
Po przekazaniu darów odbiorcom nocujemy u Sióstr. Tu obowiązuje zaciemnienie okien i gaszenie wszystkich świateł o godz. 22.00, co jest dla nas jeszcze jednym znakiem, że nie ma przelewek.
Po noclegu, zabieramy w powrotną drogę młodą kobietę z 7-letnią córką i koleżankę kobiety, które opuściły rejon Odessy. We Wrocławiu odbierze ich krewny z Bolesławca.
Tankowanie na stacji paliw odbywa się przy limicie 20 l paliwa na pojazd osobowy.
Zakupy w sklepie uświadamiają, że ogłoszono tu na czas wojenny prohibicję i półki z alkoholami są owinięte folią.
Dojazd do strefy granicznej po stronie ukraińskiej ukazuje znowu obrazy wielokilometrowej kolejki samochodów w kierunku polskim i tłumy ludzi oczekujących na piesze przejście do Polski.
Ponieważ mamy w busie jeszcze 3 wolne miejsca zajeżdżamy do centrum pomocy w Przemyślu, gdzie w budynku dawnego Tesco „koczują” uciekinierzy, oczekując na życzliwych przewoźników (kierowców), którzy zabraliby ich w pożądanym kierunku.
W dawnym Tesco urządzono punkt recepcyjny. W jednym z sektorów (jest ich wiele) łóżka polowe z materacami, kołdrami i śpiworami, gdzie można ogrzać się i odpocząć po trudach wielu godzin docierania na naszą stronę granicy
Wszystkie zakamarki i przestrzenie budowli wykorzystane maksymalnie
Tu organizacja dość sprawna. Kierowcy rejestrują się, deklarując kierunek i ilość miejsc w samochodzie i zostają skierowani w sektor (ponumerowany) pomieszczeń, gdzie oczekują chcący pojechać w deklarowanym kierunku. Po dotarciu w rejon z numerem 14 (Wrocław) odszukuję osoby chętne do wspólnej jazdy i zabieram kolejne 3 osoby do Wrocławia. Trochę żal, że nie mogę zabrać mamy z dwójką małych (około 6 letnich) chłopców z ich babcią i dziadkiem, ale to już razem 5 osób, a miejsca są 3.
Dziadek deklaruje, że wezmą chłopców na kolana i zmieszczą się na 3 siedzeniach, jednak względy bezpieczeństwa i odpowiedzialność za pasażerów nie pozwalają ugiąć się i zabrać tej rodziny, choć serce krwawi.
Cóż? Trudno to wszystko komentować – brak słów!
Po co to wszystko? Jakie to ogromne straty, zniszczenia i cierpienie ludzkie.
Ile istnień niewinnych osób pochłonie?
Wreszcie – kto za to wszystko odpowie, a kto wyrówna straty? Choć przecież życia ludziom zamordowanym nie zwróci!
A my?
Potrzebą chwili jest ratowanie tych uciekających ludzi, bo cóż jako jednostki możemy innego, użyteczniejszego zrobić?
Owszem, należy wznosić nasze obywatelskie głosy do rządzących tym światem i domagać się stanowczej reakcji, ale na naszym podstawowym poziomie powinniśmy nieść doraźną pomoc potrzebującym jej, każdy na miarę swoich możliwości.
Wszelka pomoc rzeczowa, finansowa, organizacyjna i służebna wobec uciekinierów umożliwi im choć trochę zobaczyć swoją przyszłość z jakąś minimalną nadzieją na powrót do tych domów, które jeszcze zostaną i do swoich bliskich, których zostawili na Ukrainie, rozłączając się teraz z nimi w pośpiechu.
Wyrażam wielki szacunek dla wszystkich zaangażowanych w pomoc służb państwowych i pozarządowych, a także dla wielkiej rzeszy wszystkich wolontariuszy – w szczególności tych na samej granicy. Również wielkie uznanie dla milionów Polaków, którzy włączają się w każdą pomoc w jakikolwiek sposób
Pragniemy serdecznie podziękować wszystkim życzliwym osobom, firmom i instytucjom, które włączyły się w akcję pomocy poprzez nasze Towarzystwo i przekazały na ten cel środki finansowe oraz dary rzeczowe.
Już niedługo wyjeżdża rano kolejny, duży, całkowicie załadowany darami rzeczowymi bus z przeznaczeniem darów w rejon Wołynia.
Gromadzimy także dary do następnego transportu, w kolejny rejon Ukrainy.
Maćku! Dziękuję za wspólną pomoc w gromadzeniu darów, wspólną jazdę z darami i powrót z uciekinierami i jazdę z ostatnią pasażerką (po 12 godzinach naszej podróży z Ukrainy do Wrocławia), aż do Słubic i powrót do Wrocławia, do swojego domu. Twoja podróż trwała aż 18 godzin.
Będzie mi niezmiernie miło i bezpiecznie pojechać wspólnie ponownie.
spisał:
Zbyszek Saganowski
--------------------------------------
Już dotarły do nas podziękowania z Ukrainy
Już dotarły do nas podziękowania z Ukrainy
Drodzy, Kochani członkowie Towarzystwa Miłośników Kultury Kresowej, brak mi słów aby wyrazić wdzięczność za dary waszych Wielkich Serc. Nigdy nie przestanę dziękować Bogu, że w moim życiu spotkałam tak wspaniałe osoby z waszego towarzystwa.
Obecnie ludzie na Ukrainie przeżywają bardzo trudne czasy. W związku z wojną dużo osób, które pozostały na miejscu, straciło pracę i przeżywa rozpacz, depresję, panikę, która ich paralizuje. Nie wiadomo w którym momencie i gdzie spadnie bomba, kiedy wyłączą światło, braknie ciepła i chleba.
To, co zrobiliście dla nas, przesyłajac tak dużo wszelkich darów, dla niektórych osób było jakby zapaleniem nowego światła nadziei - jeszcze nie wszystko stracone, nie jesteśmy sami, jest ktoś, kto wyciągnie do ciebie rękę z kawałkiem chleba i nie tylko.
................................
Ludzie bardzo się cieszyli waszymi darami, dla nich to był wyraźny Palec Boży, który napełnił ich otuchą i nową nadzieją.
Niech Bóg sam będzie Waszą nagrodą za to, że nigdy nie zostawiacie nas w potrzebie.
s. Antonilla
Artykuł przeczytano 535 razy