KRESOWE WIGILIE
Anna Małgorzata Budzińska
W tym roku Święta będą inne od poprzednich. Wszystko teraz jest inne…Wszystko wydaje się trudne, smutne, dziwne, nie do ogarnięcia.
Czy to właściwe takie nasze podejście? Rok 2020 daje nam się we znaki z różnych powodów, ale czy mamy się poddawać złym nastrojom?!
Niech nadzieja u nas zawita.
Ja wierzę, że doczekamy się lepszego, pomyślniejszego roku, a i święta Bożego Narodzenia nie muszą być aż takie smutne, bo przecież one nam niosą optymizm.
1-Boże Narodzenie 2020-nadzieja
Czesław Janczarski, wołyński poeta napisał w roku 1935 wiersz o wieczorze wigilijnym. Zdajemy sobie sprawę, że wówczas Święta nie były tak dostatnie jak teraz, no i czasy były trudne, zwłaszcza na Kresach, zwłaszcza w małych wioskach. A jednak poeta potrafił dojrzeć szczęście.
Z białych płatków wielki dywan od zachodu wiatry przędą.
Sponad stawów z wiatrem śpieszą rude kity oczeretów.
Gdy śnieżyca zahuczała za oknami – jak kolęda,
Ścierń się płasko ułożyła niby siano pod serwetą.
Coś mruknęły krótko grusze, z snu zbudzony śnieg zaszumiał,
Ponad wioską śnieżny wieczór sań dzwonkami w puchu tonie,
Wiatr za płotem przepadł cicho jakby może też zrozumiał,
Że to dzisiaj wielki wieczór tu w tej wiosce, w tym ustroniu.
A na oknie świat zielony w pelargonii młodych pędach
Na ulice wioski wypadł najweselszym światłem lampy.
Rozpłaszczyła nos na szybie śnieżna gawiedź: Hej! Kolęda!
Wigilijny wieczór w sercu szczodrą chwilę szczęścia zamknął.
W tym roku Święta będą inne od poprzednich. Wszystko teraz jest inne…Wszystko wydaje się trudne, smutne, dziwne, nie do ogarnięcia.
Czy to właściwe takie nasze podejście? Rok 2020 daje nam się we znaki z różnych powodów, ale czy mamy się poddawać złym nastrojom?!
Niech nadzieja u nas zawita.
Ja wierzę, że doczekamy się lepszego, pomyślniejszego roku, a i święta Bożego Narodzenia nie muszą być aż takie smutne, bo przecież one nam niosą optymizm.
1-Boże Narodzenie 2020-nadzieja
Czesław Janczarski, wołyński poeta napisał w roku 1935 wiersz o wieczorze wigilijnym. Zdajemy sobie sprawę, że wówczas Święta nie były tak dostatnie jak teraz, no i czasy były trudne, zwłaszcza na Kresach, zwłaszcza w małych wioskach. A jednak poeta potrafił dojrzeć szczęście.
Z białych płatków wielki dywan od zachodu wiatry przędą.
Sponad stawów z wiatrem śpieszą rude kity oczeretów.
Gdy śnieżyca zahuczała za oknami – jak kolęda,
Ścierń się płasko ułożyła niby siano pod serwetą.
Coś mruknęły krótko grusze, z snu zbudzony śnieg zaszumiał,
Ponad wioską śnieżny wieczór sań dzwonkami w puchu tonie,
Wiatr za płotem przepadł cicho jakby może też zrozumiał,
Że to dzisiaj wielki wieczór tu w tej wiosce, w tym ustroniu.
A na oknie świat zielony w pelargonii młodych pędach
Na ulice wioski wypadł najweselszym światłem lampy.
Rozpłaszczyła nos na szybie śnieżna gawiedź: Hej! Kolęda!
Wigilijny wieczór w sercu szczodrą chwilę szczęścia zamknął.
Tak więc pomimo śnieżycy, mrozu, biedy i niepewności jutra można znaleźć uśmiech- chociażby patrząc na grę świateł na roślinach, na wesołych kolędników- i w ogóle na świat, życie, na człowieka i przyrodę.
2-oświetlone pędy pelargonii
Syberyjską Wigilię zesłańców kresowych opisywałam już w artykule „Świąteczny nastrój” . Trudno sobie wyobrazić gorsze warunki takich Świąt- a jednak! Tam również tli się światełko wspomnień i nadziei pomimo tragicznych okoliczności.
3-Malczewski - Wigilia na zesłaniu
Zgromadzeni przy ubogim stole są zasępieni i milczący. Na obrusie, spod którego wystaje siano, leżą puste talerze i kawałek czarnego chleba. Jeden z uczestników wieczerzy wysypuje z wielkim nabożeństwem okruchy opłatka, który przysłano mu w liście z ojczyzny.
Są bardzo daleko od domu, w śnieżnej pustyni Syberii, skąd się najczęściej nigdy nie wraca. Tę prawdę znają zesłańcy, więc milczą zatopieni w tej krępującej ciszy. Zagubiła się radość z Bożego Narodzenia. Wspomnienia rodzinnych wigilii tylko pogłębiają nostalgię za krajem i bliskimi.
Obraz był inspiracją do napisania piosenki przez Jacka Kaczmarskiego. Była ona aktualna dla przymusowej emigracji, po wprowadzeniu stanu wojennego.
Wigilia na Syberii - Jacek Kaczmarski
Zasyczał w zimnej ciszy samowar
Ukrop nalewam w szklanki
Przy wigilijnym stole bez słowa
Świętują polscy zesłańcy
Na ścianach mroźny osad wilgoci
Obrus podszyty słomą
Płomieniem ciemnym świeca się kopci
Słowem - wszystko jak w domu
Nie będzie tylko gwiazdy na niebie
Grzybów w świątecznym barszczu
Jest nóż z żelaza przy czarnym chlebie
Cukier dzielony na kartce
Talerz podstawiam by nie uronić
Tego czym życie się słodzi
Inny w talerzu pustym twarz schronił
Bóg się nam jutro urodzi.
4-stajenka Bożego Narodzenia we wrocławskim kościele
Byleby świecy starczyło na noc
Długo się czeka na niego
By jak co roku sobie nad ranem
Życzyć tego samego.
Znów się urodzi, umrze w cierpieniu
Znowu dopali się świeca
Po ciemku wolność w Jego imieniu
Jeden drugiemu obieca...
Znam też opowiadania mojej cioci, która została zesłana na Syberię razem z dziećmi. To był koszmar! A jednak i tam Wigilia się odbywała.
„W 1943 roku mąż poszedł do Polskiej Armii. Zostałam sama z dwójką dzieci, byłam w ciąży z trzecim. Mieszkaliśmy w jednym pokoju z Rosjanką, jej szóstką dzieci, kozą i świnią z prosiętami- Koszmar! (…)”- wspominała ciocia Jadzia.
Słuchałam też wspomnień pani Ireny, która mieszkała w Nowych Święcianach na Kresach.
5-pani Irena współcześnie
Dzieciństwo wspominała dobrze, potem na Zasłuczu- w Potaszni też żyli dostatnio. Gdy jednak przyszła wojna, pożogi, napaście, ucieczki i gdy zabrakło ojca, a matka z dziećmi żyła w ciągłym strachu przed wywózką na Sybir to już nie były to sielankowe wspomnienia kresowe. Ostatnia Wigilia kresowa była dla nich koszmarem, bez żadnej nadziei.
Wspomnienia ostatniej kresowej Wigilii były bardzo smutne. Pani Irena ze łzami w oczach opowiadała co jedli w te Święta:
„- Mama ugotowała ziemniaczki, wkroiła do tego dwie cebule, scedziła wodę z gotowania do miseczki i to była zupa.”
Jednak nie zawsze tak biednie było na Kresach.
Mam przed sobą książkę Melchiora Wańkowicza „Szczenięce lata”.
6-Melchior Wańkowicz „Szczenięce lata”
Opisywane tam jest życie na Kresach- w Kałużycach, ale w jeszcze dawniejszych czasach. W przedmowie z roku 1956 autor pisze:
„Książka odległa o dwa stulecia? Ja zaś sądzę, że jest i teraz aktualna.
Przez siedemnaście lat byłem w siedemnastu krajach. I w siedemnastu krajach widziałem siedemnaście innych katolicyzmów, siedemnaście innych demokracji, siedemnaście innych komunizmów.
A demokracja w każdym kraju inną rzepkę skrobie. Wielkie idee adoptują się do podłoża cywilizacyjnego.
Ze zdumieniem spostrzegłem, jak do podłoża kultury poszlacheckiej adaptują się jej kolejni kierownicy.
Czysta sanacja, jak żyć pragnę!”
Skąd my to znamy i dziś? …
No, ale wróćmy do Wigilii na Kresach. Jak to się działo na dworze babki Wańkowicza w Kałużycach, na Kowieńszczyźnie? Autor opisuje to pogodnie i z humorem.
„W pośrodku stołu pofalowanego bielą obrusa, na pękach siana (ze ździebeł jego wróżyliśmy czyje życie dłuższe) stawiano tak zwaną kucję- kutię- ogromną salaterkę poczwórną, w której mieściły się cztery zasadnicze potrawy Wilii, cztery paskudztwa ku tradycji przyrządzone, których nikt nigdy nie tykał.
Jestem przekonany, że kucja sięgała swym pochodzeniem zamierzchłych czasów pogańskich.
Był tam kisiel owsiany, wyglądający jak brudny klajster, rozdęte ziarna gotowanej pszenicy, groch i jęczmień oraz mleko makowe.
Babka tylko, jako pani domu, musiała każdej potrawy spróbować i podlać „sytą” (miód z wodą), bo inaczej nadchodzący rok nie dałby dostatku. Krzywiła się, zwłaszcza przy kisielu, ale mus to mus.
Wilia składała się z ośmiu- dwunastu potraw i mimo solidne i uważne objadanie się, iżby na wszystko miejsca starczyło, miejsca tego nie starczało.
7-barszcz wigilijny
My dzieci siedzieliśmy potem w pierwszym pokoju przy bakaliach, najedzeni jak bąki.
Zaraz po wieczerzy wigilijnej państwa, przy tymże stole w stołowym zasiadała służba. Babka wchodziła z opłatkiem, dzieląc się ze wszystkimi, przy czym każdemu mówiła indywidualne życzenia.
8-opłatki wigilijne
A kiedy już i państwo, i służba byli najedzeni, rozwierano szeroko wielkie drzwi olbrzymiego salonu. Tam stała wielka choinka.
Otrzymaliśmy prezenty, wyrażając oficjalną radość (wiedzieliśmy dzięki wzorowemu wywiadowi, już kilka dni wcześniej, co otrzymamy), a potem zaczynało się objadanie drzewka.
Hej! Bo drzewko nasze nie było ani takie ani siakie. Ani zbytnie w błyskotki kupne, sztuczne śniegi, niemieckie diabełki, aniołki, szklane kulki i inne wykrętasy, ani, Boże broń, stylizowane na ludowo i na „polsko”.
To było poczciwe, praktyczne drzewko. Było zasobne w konkretne dary i chodzić mogłeś koło niego, bracie, trzy dni i objadać się gruntownie.
Poza świeczkami i lepionymi w domu łańcuchami z różnokolorowego papieru, wszystko można tam było w gębę włożyć. Od góry do dołu czerwieniały „pepinki”- małe kolorowe jabłuszka, zawieszone na różnobarwnych włóczkach. Równie obficie wisiały figi, pierniki, złocone i srebrzone orzechy, i duże cukierki „kri-kri”. W papierowych koszyczkach znajdowałeś człowieku malagę (suszone winogrona), migdały, daktyle itd.
Doskonałości te zrywało się na miejscu i rozdzielało między parobczańską dziatwę.”
Nasze współczesne choinki są już inne, niemniej zawsze przynoszą dużo radości.
9-współczesna choinka
Spróbujmy i w tym roku cieszyć się nadchodzącymi Świętami mimo wszystko.
Oprócz kolęd zaśpiewajmy jeszcze fragment piosenki zespołu Tilt :
„ Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie…”
2-oświetlone pędy pelargonii
Syberyjską Wigilię zesłańców kresowych opisywałam już w artykule „Świąteczny nastrój” . Trudno sobie wyobrazić gorsze warunki takich Świąt- a jednak! Tam również tli się światełko wspomnień i nadziei pomimo tragicznych okoliczności.
3-Malczewski - Wigilia na zesłaniu
Zgromadzeni przy ubogim stole są zasępieni i milczący. Na obrusie, spod którego wystaje siano, leżą puste talerze i kawałek czarnego chleba. Jeden z uczestników wieczerzy wysypuje z wielkim nabożeństwem okruchy opłatka, który przysłano mu w liście z ojczyzny.
Są bardzo daleko od domu, w śnieżnej pustyni Syberii, skąd się najczęściej nigdy nie wraca. Tę prawdę znają zesłańcy, więc milczą zatopieni w tej krępującej ciszy. Zagubiła się radość z Bożego Narodzenia. Wspomnienia rodzinnych wigilii tylko pogłębiają nostalgię za krajem i bliskimi.
Obraz był inspiracją do napisania piosenki przez Jacka Kaczmarskiego. Była ona aktualna dla przymusowej emigracji, po wprowadzeniu stanu wojennego.
Wigilia na Syberii - Jacek Kaczmarski
Zasyczał w zimnej ciszy samowar
Ukrop nalewam w szklanki
Przy wigilijnym stole bez słowa
Świętują polscy zesłańcy
Na ścianach mroźny osad wilgoci
Obrus podszyty słomą
Płomieniem ciemnym świeca się kopci
Słowem - wszystko jak w domu
Nie będzie tylko gwiazdy na niebie
Grzybów w świątecznym barszczu
Jest nóż z żelaza przy czarnym chlebie
Cukier dzielony na kartce
Talerz podstawiam by nie uronić
Tego czym życie się słodzi
Inny w talerzu pustym twarz schronił
Bóg się nam jutro urodzi.
4-stajenka Bożego Narodzenia we wrocławskim kościele
Byleby świecy starczyło na noc
Długo się czeka na niego
By jak co roku sobie nad ranem
Życzyć tego samego.
Znów się urodzi, umrze w cierpieniu
Znowu dopali się świeca
Po ciemku wolność w Jego imieniu
Jeden drugiemu obieca...
Znam też opowiadania mojej cioci, która została zesłana na Syberię razem z dziećmi. To był koszmar! A jednak i tam Wigilia się odbywała.
„W 1943 roku mąż poszedł do Polskiej Armii. Zostałam sama z dwójką dzieci, byłam w ciąży z trzecim. Mieszkaliśmy w jednym pokoju z Rosjanką, jej szóstką dzieci, kozą i świnią z prosiętami- Koszmar! (…)”- wspominała ciocia Jadzia.
Słuchałam też wspomnień pani Ireny, która mieszkała w Nowych Święcianach na Kresach.
5-pani Irena współcześnie
Dzieciństwo wspominała dobrze, potem na Zasłuczu- w Potaszni też żyli dostatnio. Gdy jednak przyszła wojna, pożogi, napaście, ucieczki i gdy zabrakło ojca, a matka z dziećmi żyła w ciągłym strachu przed wywózką na Sybir to już nie były to sielankowe wspomnienia kresowe. Ostatnia Wigilia kresowa była dla nich koszmarem, bez żadnej nadziei.
Wspomnienia ostatniej kresowej Wigilii były bardzo smutne. Pani Irena ze łzami w oczach opowiadała co jedli w te Święta:
„- Mama ugotowała ziemniaczki, wkroiła do tego dwie cebule, scedziła wodę z gotowania do miseczki i to była zupa.”
Jednak nie zawsze tak biednie było na Kresach.
Mam przed sobą książkę Melchiora Wańkowicza „Szczenięce lata”.
6-Melchior Wańkowicz „Szczenięce lata”
Opisywane tam jest życie na Kresach- w Kałużycach, ale w jeszcze dawniejszych czasach. W przedmowie z roku 1956 autor pisze:
„Książka odległa o dwa stulecia? Ja zaś sądzę, że jest i teraz aktualna.
Przez siedemnaście lat byłem w siedemnastu krajach. I w siedemnastu krajach widziałem siedemnaście innych katolicyzmów, siedemnaście innych demokracji, siedemnaście innych komunizmów.
A demokracja w każdym kraju inną rzepkę skrobie. Wielkie idee adoptują się do podłoża cywilizacyjnego.
Ze zdumieniem spostrzegłem, jak do podłoża kultury poszlacheckiej adaptują się jej kolejni kierownicy.
Czysta sanacja, jak żyć pragnę!”
Skąd my to znamy i dziś? …
No, ale wróćmy do Wigilii na Kresach. Jak to się działo na dworze babki Wańkowicza w Kałużycach, na Kowieńszczyźnie? Autor opisuje to pogodnie i z humorem.
„W pośrodku stołu pofalowanego bielą obrusa, na pękach siana (ze ździebeł jego wróżyliśmy czyje życie dłuższe) stawiano tak zwaną kucję- kutię- ogromną salaterkę poczwórną, w której mieściły się cztery zasadnicze potrawy Wilii, cztery paskudztwa ku tradycji przyrządzone, których nikt nigdy nie tykał.
Jestem przekonany, że kucja sięgała swym pochodzeniem zamierzchłych czasów pogańskich.
Był tam kisiel owsiany, wyglądający jak brudny klajster, rozdęte ziarna gotowanej pszenicy, groch i jęczmień oraz mleko makowe.
Babka tylko, jako pani domu, musiała każdej potrawy spróbować i podlać „sytą” (miód z wodą), bo inaczej nadchodzący rok nie dałby dostatku. Krzywiła się, zwłaszcza przy kisielu, ale mus to mus.
Wilia składała się z ośmiu- dwunastu potraw i mimo solidne i uważne objadanie się, iżby na wszystko miejsca starczyło, miejsca tego nie starczało.
7-barszcz wigilijny
My dzieci siedzieliśmy potem w pierwszym pokoju przy bakaliach, najedzeni jak bąki.
Zaraz po wieczerzy wigilijnej państwa, przy tymże stole w stołowym zasiadała służba. Babka wchodziła z opłatkiem, dzieląc się ze wszystkimi, przy czym każdemu mówiła indywidualne życzenia.
8-opłatki wigilijne
A kiedy już i państwo, i służba byli najedzeni, rozwierano szeroko wielkie drzwi olbrzymiego salonu. Tam stała wielka choinka.
Otrzymaliśmy prezenty, wyrażając oficjalną radość (wiedzieliśmy dzięki wzorowemu wywiadowi, już kilka dni wcześniej, co otrzymamy), a potem zaczynało się objadanie drzewka.
Hej! Bo drzewko nasze nie było ani takie ani siakie. Ani zbytnie w błyskotki kupne, sztuczne śniegi, niemieckie diabełki, aniołki, szklane kulki i inne wykrętasy, ani, Boże broń, stylizowane na ludowo i na „polsko”.
To było poczciwe, praktyczne drzewko. Było zasobne w konkretne dary i chodzić mogłeś koło niego, bracie, trzy dni i objadać się gruntownie.
Poza świeczkami i lepionymi w domu łańcuchami z różnokolorowego papieru, wszystko można tam było w gębę włożyć. Od góry do dołu czerwieniały „pepinki”- małe kolorowe jabłuszka, zawieszone na różnobarwnych włóczkach. Równie obficie wisiały figi, pierniki, złocone i srebrzone orzechy, i duże cukierki „kri-kri”. W papierowych koszyczkach znajdowałeś człowieku malagę (suszone winogrona), migdały, daktyle itd.
Doskonałości te zrywało się na miejscu i rozdzielało między parobczańską dziatwę.”
Nasze współczesne choinki są już inne, niemniej zawsze przynoszą dużo radości.
9-współczesna choinka
Spróbujmy i w tym roku cieszyć się nadchodzącymi Świętami mimo wszystko.
Oprócz kolęd zaśpiewajmy jeszcze fragment piosenki zespołu Tilt :
„ Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie…”
Artykuł przeczytano 972 razy